Przynajmniej raz dziennie możemy przeczytać w Internecie "szczere" wyznania gwiazd. Część z nich czuje prawdziwą potrzebę niesienia pomocy i w tym celu dzieli się swoimi doświadczeniami, aby ułatwić drogę swoim fanom lub zwyczajnie dodać im otuchy, ujawniając, że sami borykali się z podobnymi problemami. Niektórzy desperacko próbują utrzymać się na fali popularności i wykorzystują kontrowersyjne tematy, aby choć na kilka dni wrócić na usta wszystkich.
Aktorka Shanon Purser, biorąc pod uwagę jej młody wiek, zdecydowała się na bardzo odważny krok. Otwarcie przyznała się do swojej orientacji seksualnej i szczerze opowiedziała o samookaleczaniu, wykorzystując do tego jeden z najpopularniejszych portali społecznościowych jakim jest Twitter, na którym napisała: Jestem osobą biseksualną. Dopiero niedawno powiedziałam o tym znajomym i rodzinie. To dla mnie wciąż nowa sytuacja i wciąż przyzwyczajam się do tej myśli. Kilka dni później opublikowała zdjęcie, przedstawiające żyletkę, do którego dodała podpis z ostrzeżeniem dla młodych ludzi, którzy myślą o samookaleczaniu: OSTRZEGAM! Nie wyrządzałam sobie krzywdy już bardzo długo, ale żyletkę zostawiłam "na wszelki wypadek". Zapomniałam, że ją mam. Już jej nie potrzebuję. Wylądowała w koszu. Pamiętajcie, tego nie da się cofnąć! Nie róbcie sobie tego, idźcie na terapię.
Jak na osobę, która dopiero wchodzi w dorosłe życie, Shanon naprawdę dużo przeszła. Przyznaje, że miała masę kompleksów: Moje ciało ma dość niestandardowe kształty, co sprawiało, że czułam się bardzo samotna i dziwna. Jedyne co w tej sytuacji pozwoliło jej nie zwariować to wsparcie fanów: Dostawałam mnóstwo wiadomości od osób mówiących mi, że to taka przyjemna odmiana zobaczyć w telewizji kogoś, kto wygląda jak on, kogoś kto nie jest idealny. To naprawdę dużo dla mnie znaczy.
Dwudziestoletnia aktorka, która zdobyła nominację do nagrody Emmy za rolę Barbary w serialu Stranger Things opowiedziała także, jak wygląda życie osoby z zaburzeniami kompulsywno-obsesyjnymi:
Mój przypadek był naprawdę ciężki. Kiedy ludzie słyszeli, że cierpię na nerwicę natręctw, myśleli "o, lubi porządek", ale to naprawdę było dla mnie problemem. Chcę rzucić na tę sprawę trochę światła. Nie w każdym przypadku nerwica natręctw to tylko przekładanie rzeczy z miejsca na miejsce. Byłam świadoma momentu, w którym zaburzenia zaczęły rządzić moim życiem. Nie czułam się komfortowo rozmawiając o tym z kimkolwiek. Dopiero z pomocą terapeuty udało mi się z tego wyjść. Wszyscy powinni chodzić na terapię!**"**
Podziwiacie ją za odwagę?