Po sobotniej tragedii w Charlottesville w USA trwa burza, która zagraża pozycji Donalda Trumpa. Sytuacja stała się na tyle poważna, że pod wpływem negatywnych opinii prezydent zmienił swoją politykę i po raz pierwszy publicznie skrytykował mowę nienawiści. Sprawa jest bardzo delikatna, gdyż sam był wielokrotnie o nią oskarżany.
W sobotę w mieście Charlottesville zorganizowano wielki zjazd białych nacjonalistów i innych skrajnie prawicowych grup - w tym Ku-Klux-Klanu i organizacji neonazistowskich - pod wspólnym hasłem "Zjednoczmy Prawicę". Protestowali przeciwko usunięciu pomnika generała wojsk Konfederacji Roberta Edwarda Lee. Gdy pojawiła się kontrmanifestacja, doszło do zamieszek. Nacjonaliści mieli przy sobie broń oraz drażniące chemikalia, przez co służby porządkowe miały problemy z wprowadzeniem porządku.
W trakcie protestu doszło do tragedii. Rozpędzony sportowy samochód marki dodge challenger wjechał w tłum i zabił 32-letnią Heather Heyer, poważnie ranił 19 osób i wbił się w jadące przed nim dwa samochody. Zdjęcia z miejsca zdarzenia są przerażające, gdyż ludzie byli dosłownie wyrzucani w powietrze siłą uderzenia. Kierowca, należący do ruchu neonazistowskiego, został aresztowany pod zarzutem popełnienia morderstwa drugiego stopnia i szeregiem innych oskarżeń. Gdy doszło do tragedii, tłum nacjonalistów skandował "Piep*cie się, pedały!".
W poniedziałek prokurator generalny Jeff Sessions zakwalifikował atak na kontrdemonstrantów jako "akt domowego terroryzmu". Tym bardziej wzburzenie wywołał fakt, że prezydent Donald Trump wygłaszając przemówienie o zdarzeniu, nie potępił białych suprematystów, którzy do niego doprowadzili. Terrorysta bowiem zrobił to, o czym reszta nacjonalistów skandowała wcześniej za kordonem policji. A prezydent mówiąc o "gwałtownych przejawach nienawiści, fanatyzmu i przemocy z wielu stron" sprawił, że pod jego słowami podpisały się... obie strony konfliktu, który rozgorzał jeszcze bardziej.
Krytyka na Donalda Trumpa posypała się tym bardziej, że prezydent kilka dni temu swoimi wypowiedziami zaostrzył konflikt z Koreą Północną, grożącą USA atakiem nuklearnym. Naciski były tak duże, że w końcu prezydent postanowił potępić grupy, które w trakcie wyborów stanowiły jego elektorat.
Rasizm jest złem i ci, którzy dopuszczają się przemocy w jego imieniu, są przestępcami i zbirami, łącznie z Ku-Klux-Klanem, neonazistami, zwolennikami białej rasy i innymi grupami nienawiści, które są odrażające dla wszystkiego, co jest nam drogie jako Amerykanom - powiedział Trump w Białym Domu.
Tymczasem prokuratura ustaliła dane terrorysty z Charlottesville. Okazało się, że 20-letni James Alex Fields był zafascynowany nazizmem i podziwiał Adolfa Hitlera. Mężczyzna uciekł z miejsca wypadku, ale został już aresztowany. Zakwalifikowanie ataku jako terroryzm przez Sessionsa, który sam bywał oskarżany o rasistowskie poglądy, sprawiło, że Fieldsowi zostaną postawione jeszcze kolejne zarzuty, w tym w oparciu o ustawę o walce ze zbrodniami z powodu nienawiści.