Jacek Borkowski wiosną zeszłego roku ujawnił, że matka i siostra jego zmarłej żony, uznały go za złego ojca i próbują odebrać mu opiekę nad 14-letnim Jackiem i 11-letnią Magdą. Na dobry początek szwagierka aktora, a zarazem matka chrzestna dzieci, "zabezpieczyła" biżuterię po zmarłej siostrze oraz prezenty komunijne dzieci, kradnąc je z jego domu. Następnie we dwie nasłały na Borkowskiego i świeżo osierocone dzieci kuratorkę, której aktor musiał tłumaczyć, że chociaż jest samotnym ojcem, to w domu jednak nie panuje patologia.
Dzieci zaś wpadły w panikę, że stracą jeszcze i ojca oraz dom, w którym się wychowały. Kochające babcie i ciocia nie odpuściły i załatwiły w sądzie nakaz wysłania wnuków na badania psychologiczne w Rodzinnym Ośrodku Diagnostyczno-Konsultacyjnym. Zobacz: Teściowa i szwagierka chcą... odebrać Borkowskiemu dzieci!
W styczniu tego roku Sąd Okręgowy w Warszawie wydał salomonowy wyrok, formalnie przyznając teściowej Borkowskiemu prawo do kontaktu z wnukami, ale nie częściej niż raz w miesiącu i to nie osobiście, a za pośrednictwem telefonu lub Internetu. Roszczenia bezdzietnej siostry żony aktora, mieszkającej na stałe w Londynie, która najgłośniej zapewniała, że tylko ona potrafi zająć się dziećmi, zostały w ogóle oddalone. Zobacz: Borkowski przegrał w sądzie z teściową
Minęło ledwie pół roku, a kochające krewne nie wytrzymały i znów poleciały na skargę do Twojego Imperium.
Szwagierka aktora żali się, że dzieci nie chcą rozmawiać z babcią, bo ojciec nastawił je do niej wrogo.
Gdy mama do nich telefonuje, nie odbierają - narzeka Adrianna Gotowiecka. Raz odebrały i wtedy usłyszała: "Nie chcemy, żeby pani do nas dzwoniła".
Szwagierka aktora radośnie zapewnia, że nie zamierza zrezygnować z ciągania chrześniaków po sądach. Ma już w planach kilka kolejnych pozwów.
Sąd właśnie mnie oczyścił z zarzutu kradzieży biżuterii, o co posądził mnie Jacek - ujawnia w tabloidzie. To nam pomoże w kolejnych sprawach, między innymi tej, którą właśnie założyła moja mama, o niewykonywanie wyroku sądu w sprawie kontaktu z wnukami. Bo Jacek już nie powie, że złodziejek nie dopuści do dzieci, jak wcześniej opowiadał z gazetach**.**
Borkowski twardo zapowiada, że jego stanowisko w tej sprawie pozostało takie samo. Zmienił tylko epitety.
To chora kobieta, do której nie mam zaufania - komentuje w tabloidzie. Jeśli moje dzieci nie mają ochoty na kontakt w babcią, to nie zamierzam wywierać na nie presji.
Jak sądzicie, co będą myśleć Jacek i Magda o swojej babci i cioci, kiedy dorosną?