Rok temu lubelski sąd formalnie zakończył trwające od 36 lat małżeństwo Beaty Kozidrak i Andrzeja Pietrasa. Zanosiło się na to od dłuższego czasu. Podobno Andrzej zbyt często "zataczał krąg między szklanki brzegiem a dnem", a na dodatek miał problemy z wiernością. Wprawdzie Beata uprzedzała męża, że "nie będzie czekać przy drzwiach", ale myślał, że tylko się przekomarza. Kiedy wiosną 2015 roku wyprowadziła się z domu, zapowiedział jej, że jeszcze wróci do niego z płaczem.
Ponieważ tak się jednak nie stało, Pietras zaczął publicznie obnosić się ze swoim nowym związkiem.
Kiedy w mediach ukazały się zdjęcia jego kuszących kształtów z plaży, na której miział się z młodszą kochanką, do Beaty chyba dotarło, że rozstanie z mężem nie było aż taką tragedią, jak jej się początkowo wydawało.
Od tamtej pory ze zmiennym szczęściem próbują się porozumieć w sprawach zawodowych.
Kiedy Kozidrak zwolniła męża ze stanowiska menedżera, odcięła go od prowizji za koncerty i przepisała znak towarowy Bajm na siebie, do Pietrasa dotarło, że nie doceniał żony, która okazała się sprytniejsza niż się spodziewał.
No ale przynajmniej w życiu osobistym mu się ułożyło. Jak donoszą znajomi Pietrasa, wreszcie zdecydował się zamieszkać z nową partnerką. Czyli najwyraźniej uznał, że nie ma sensu dłużej czekać, aż Beata wróci z płaczem.
Andrzej zamieszkał z tą kobietą i poważnie planuje z nią przyszłość - potwierdza informator tygodnika Na Żywo. Wspólnie zajmują niewielki, choć luksusowy dom w podlubelskiej Kalinówce, który Pietras kupił jeszcze przed rozwodem. Wśród znajomych i sąsiadów uchodzą za zgodną parę.
Na Kozidrak nie zrobiło to najmniejszego wrażenia.
Życzę mu jak najlepiej - komentuje w tabloidzie. Mamy dwie cudowne córki i bardzo dobre relacje. Życzę wszystkim, którzy dokonali zmian w swoim życiu, by także rozstawali się w sposób pozytywny, choć to trudne zarówno dla jednej jak i drugiej strony.
_
_