O tym, ze w Telewizji Polskiej nie dzieje się najlepiej wiedzą nie tylko eksperci od analiz słupków oglądalności. Brak pomysłu na nowe formaty, zamiast świeżości - "odgrzewanie starych kotletów" i to wszystko za pieniądze z abonamentów, których ściąganie od podatników to dla Kurskiego priorytet. W zasadzie ciężko uwierzyć, że przy takiej zasobności portfela i kolejnych ogromnych wpływach do budżetu TVP nie jest w stanie ułożyć ciekawej ramówki. Wiele gwiazd przechodzi do konkurencyjnych stacji, a część z nich głośno mówi o swoim niezadowoleniu - zarówno ze współpracy, jak i jakości i rzetelności przekazu. Kolejną osobą, która otwarcie skrytykowała TVP jest Maciej Orłoś, który ze stacją był związany niemal połowę życia.
Prezenter w czasie trwania długiego weekendu zamieścił na swoim profilu na Facebooku szczery i odważny wpis, traktujący o obecnej sytuacji w Telewizji Polskiej.
Obejrzałem właśnie fragment programu - o Trybunale Konstytucyjnym i Sądzie Najwyższym. To był prawdziwy thriller - podróż do przeszłości. Ten materiał był w 100% w stylu Dziennika Telewizyjnego: nagonka na konkretną osobę, poniżanie jej, oskarżanie etc z użyciem wypowiedzi kilku osób, ale tylko z jednej strony. Druga strona - ta oskarżana - nie dostała szansy w tym materiale... Długo pracowałem w TVP, za czasów rożnych ekip i różnie bywało, ale nie przyszło mi do głowy, ze kiedykolwiek w wolnej Polsce w telewizji publicznej zobaczę tak beznadziejną, ordynarną propagandę**.** - skomentował wyraźnie zniesmaczony Orłoś.
O swój post na Facebooku został zapytany w wywiadzie dla Magazynu WP, w którym dziennikarz podtrzymał swoje zdanie.
Muszę powiedzieć, że od kiedy odszedłem z TVP to rzadko zdarzało mi się oglądać programy informacyjne z różnych powodów - przyznał. Kiedyś parę razy obejrzałem fragmenty "Wiadomości" i bardzo mnie zdziwiło to co tam zobaczyłem więc nie chciałem sobie psuć nastroju. A teraz szczerze mówiąc, trochę przez przypadek, obejrzałem fragment programu. Był to materiał o Trybunale Konstytucyjnym, o jednym z sędziów, o panu Biernacie i naprawdę nie mogłem uwierzyć, że widzę to co widzę.
Po czym wyjaśnił: Tak robiono materiały dziennikarskie w PRLu, jeśli można je w ogóle nazwać dziennikarskimi, w Dzienniku Telewizyjnym. Była to propaganda w najczystszym wydaniu. Polegała ona na tym, że dany materiał był nagonką na osobę, która działała w opozycji do władzy i była dla niej niewygodna. Wtedy taka osobę się oczerniało, dołączało opinie innych ludzi i to było ohydne. Ale to było w PRLu, a teraz mamy inny system. Teraz mamy wolną Polskę, demokratyczną i wydawałoby się, że materiał tak jednostronny, tak niezgodny z regułami sztuki dziennikarskiej nigdzie się nie ukaże, a tym bardziej w telewizji publicznej. Nie mogę zrozumieć dlaczego tak się dzieje.
Zgadzacie się z nim?