Kayah, która na dobre wpisała się w historię polskiej muzyki i show biznesu, nie tylko dorobkiem artystycznym, wizerunkiem "silnej kobiety", ale także założeniem wytwórni, promującej obecnie Julię Wieniawę, serią burzliwych związków, którym towarzyszyły ciągłe powroty i rozstania, a w końcu wiarą w magiczną moc czerwonej nitki, która to wyleczyła ją ponoć z białaczki. Teraz wokalistka i autorka tekstów, szczerze opowiedziała o swoich niezrealizowanych planach na życie w Playboy’u.
Jak się okazuje, nie tylko z muzyką Kayah wiązała nadzieję w przeszłości. Artystka miała zdecydowanie więcej pomysłów na biznes, niż można by się spodziewać. Chciała na przykład projektować obroże i kocyki dla… psów.
Bardzo chciałam projektować ubrania i meble dla dzieci, a odkąd mam psa, projektować obroże, posłania, kocyki. Miałam genialny pomysł, żeby organizować śluby, ale w zupełnie inny sposób. - wylicza. Natomiast ewidentnie zaprzepaszczony jest mój pomysł stworzenia własnej linii szmat. Jestem kojarzona z konkretnym stylem, trochę boho, etnicznym i miałam wiele sygnałów, że to byłaby fajna droga. Chyba nie chciałam żeby dziewczyny wyglądały tak, jak ja.- przyznaje. Miałam też taki epizod w Niemczech, że miałam na rynku swój zapach: „Kayah”. Kto wie, może pójdę w perfumy. Nos mam nie tylko na zdjęciach. Jestem zapachowcem.
Pokazała dystans do siebie?