Ostatnio w brytyjskiej prasie pojawiło się sporo spekulacji na temat rzekomego abdykowania Elżbiety II. Według tych doniesień królowa miałaby zrezygnować z tronu w ciągu czterech lat, powoli wprowadzając na tron 68-letniego dzisiaj Karola. W takiej sytuacji, na podstawie tak zwanych "Regency Act", które spisane zostały w 1937 roku, książę Karol byłby regentem Królestwa, co oznacza, że miałby pełnię władzy i wolność wyboru, ale jego tytuł nie uległby zmianie. Dopiero po śmierci matki książę Karol otrzymałby tytuł króla.
Dywagacje zaczęły się tuż po wycofaniu się księcia Filipa ze służby publicznej. Wtedy pojawiły się pierwsze głosy świadczące o tym, że jego żona wkrótce zapragnie wziąć przykład z męża i zrzeknie się tronu. Tymczasem brytyjski tygodnik o profilu społeczno-politycznym Sunday Times dementuje te pogłoski. Królowa ponoć oświadczyła, że dopóki zdrowie będzie pozwalało jej na pełnienie obowiązków, dotąd będzie je wykonywała.
Elżbieta II na początku swojego panowania powiedziała: Obowiązek na pierwszym miejscu, naród na pierwszym miejscu. Dzięki swojej determinacji pobiła już rekord królowej Wiktorii i w tej chwili jest najdłużej panującą, żyjącą monarchinią na świecie.
Elżbiecie przychylna jest także opinia publiczna. Według sondaży brytyjska królowa może cieszyć się poparciem na poziomie ponad 80%. Wobec takiego wyniku trudno wyobrazić sobie jakiegokolwiek polityka cieszącego się takim szacunkiem.