Liczba zamachów terrorystycznych, do których doszło na terenie Europy w przeciągu ostatnich dwóch lat, zatrważa nawet najzagorzalszych zwolenników otwartej Europy. Fala imigrantów, którzy uciekają z ogarniętej wojną Syrii coraz częściej bywa kojarzona z napływem bojowników ISIS, powodując tarcia i konflikty wewnątrz państw.
Na starym kontynencie już w każdym kraju toczy się dyskusja na temat tego, jak walczyć ze współczesnym terroryzmem mającym korzenie w radykalnym islamie. Niestety świat wciąż pozostaje bezradny wobec coraz śmielszych i prostszych jednocześnie ataków terrorystów.
Na kontrowersyjny pomysł wpadł burmistrz Wenecji, Luigi Brugnaro. Polityk przedstawił go podczas spotkania z policją.
W przeciwieństwie do Barcelony, która nie zapewniła ludziom bezpieczeństwa, my trzymamy naszą gardę wysoko. Jeśli ktokolwiek wpadnie na plac świętego Marka z okrzykiem "Allahu Akbar" na ustach, zostanie zastrzelony - zapowiedział. Mówią, że chcą spotkać się z Allahem, więc wyślemy ich prosto do niego bez konieczności zrzucania z mostu. Po prostu ich zastrzelimy - ostrzegł Brugnaro.
Jego pomysł wyraźnie rozbawił burmistrza Florencji, Dario Nardella, który postanowił zakpić z kolegi. Podczas spotkania polityków w Rimini Nardella krzyknął "Allahu Akbar", a Brugnaro, który również zareagował śmiechem, szarpnął go za ramię.
Wymiana "żartów" obu burmistrzów nie spodobała się Włochom, którzy skrytykowali ich infantylne zachowanie. Nardella wydał już nawet oświadczenie, w którym przeprasza za swoje zachowanie:
Nie było moją intencją, by kogokolwiek obrazić, w zasadzie wyraziłem w ten sposób swój dystans wobec pomysłu burmistrza Wenecji - napisał.
Do mało śmiesznego incydentu doszło zaledwie sześć dni po zamachu w Barcelonie, w którym życie straciło 15 osób
**Tak ISIS werbuje nowych żołnierzy
**