Francuska policja poinformowała, że przebranym fotoreporterom udało się dostać na terytorium francuskiej posiadłości Angeliny Jolie i Brada Pitta. Wdali się tam w krwawą bójkę z ochraniarzami.
Paparazzi Luc Goursolas wyznał, że złamał jednemu z nich palec, a drugiego ugryzł. Ochroniarze tłukli go po głowie swoimi krótkofalówkami, zadawali mu ciosy pięściami i kopali.
Krew lała się ze mnie strumieniami. Rzuciłem się na nich i pozwoliłem, żeby moja krew na nich sikała. Krzyczałem, że jestem nosicielem HIV, żeby przestali mnie już bić – tak wygląda wersja fotografa.
Krzyczeć, że ma się HIV-a, jak cię biją? Gdzie ich tego uczą? :)
Inaczej cały incydent wyglądał ze strony ochroniarzy. Tony Webb, szef ochrony twierdzi, że Goursolas prowokował jego ludzi, ale nikt nie użył względem niego siły. Webb powiedział też, że Angelina i Brad być może będą zmuszeni do opuszczenia swojego zamku, a może nawet Francji. Twierdzą, że czują się zastraszeni.
Pobity paparazzi twierdzi, że po bójce udało mu się porozmawiać z Bradem:
Powiedział mi: "To co robisz jest złe. Mam dość tego, że zakaz wchodzenia na moją prywatną własność jest ciągle łamana. Jeśli chcesz wojny, będziesz ją miał."