Maja Bohosiewicz od dłuższego czasu chce uchodzić za "niepokorną" sexy mamę. W mediach społecznościowych wygłasza pełne kontrowersyjnych sądów tyrady, dyskutuje z fanami i ogólnie jest bardzo "wyluzowana". Ostatnio pochwaliła się zdjęciem z wakacji z partnerem, ale bez dwójki ich dzieci, z których młodsze ma zaledwie cztery tygodnie.
Wakacje młodych rodziców bez dzieci oczywiście wywołały dyskusję, o co pewnie samej Majce chodziło. W portalu psycholożki Małgorzaty Ohme pojawił się nawet wpis niejakiej "Baby na wku*wie", która w dość bełkotliwym tekście zastanawia się, gdzie leży granica bycia "wyluzowaną matką".
Siedzę i myślę, i wku*w mnie ogarnia na sam fakt, że się nad tym zastanawiam. Bo tak jak celebrycki świat mnie ani ziębi, ani grzeje, to jednak zatrzymało mnie gdzieś info o tym, jak Maja Bohosiewicz, która urodziła miesiąc temu drugie dziecko, wybrała się na krótkie wakacje ze swoim partnerem (w sumie nie wiem czy to mąż, czy narzeczony, nieważne). No i tak siedzę i dumam, gdzie jest granica? (...) To są najważniejsze chwile w życiu naszego dziecka, a uważam, że najpiękniejsze w życiu każdej matki. Dobra, wiem, są kolki, nieprzespane noce, ale w ogólnym rozrachunku? - zastanawia się. To czas kiedy my możemy dać z siebie najwięcej, obdarzyć dziecko takim ogromem miłości, które wyposaży go na całe życie tak naprawdę. Bo żaden etap życia dziecka nie jest tak istotny, jak te pierwsze miesiące**.**
I jestem pierwsza od podpisania się za postulatami:
- matki dajcie sobie luzu
- nie musicie być idealne
- pamiętajcie o sobie
- pamiętajcie o swoim związku
- pozwólcie sobie na zdrowy egoizm
- życie nie kończy się na dzieciach - wylicza.
I będę głosić to wszem i wobec. Ale dzisiaj pytam siebie (was też w sumie), gdzie jest granica? Czy miesięczne dziecko zostawiłybyście na cztery dni, bo wasz mąż, ojciec waszych dzieci, zrobił wam prezent, żebyście odpoczęły? Jak mój mąż robi mi taki prezent teraz, zabierając na weekend, żebyśmy mogli pobyć sami, to jestem mu wdzięczna i kocham go jeszcze bardziej, ale odpocząć, gdy dziecko ma miesiąc?
Znajoma powiedziała: "To wbrew biologii", kurczę no myślę podobnie. Próbuję wyobrazić sobie siebie zostawiającą miesięczne dziecko, takie maciupeńkie, zupełnie bezbronne, dla którego mam świadomość, że w tym momencie jestem cały światem - mój zapach, mój głos, moje bicie serca to wszystko, co zna i wie, że jest dla niego.
A może myślę źle, może właśnie to matka ma prawo decydować i wyjeżdżać, i zostawiać swoje dzieci nianiom, babciom, whatever. Bo dla dziecka i tak nie ma znaczenia z kim, znaczenie ma tylko, że nie z mamą. Tylko po co na cztery dni, może lepiej na tydzień, żeby już odpocząć na całego i później publicznie mówić, jak bardzo się tęskniło i jak takie wakacje dobrze robią, bo człowiek wraca mając więcej chęci do bycia mamą... Chyba.
Zgadzacie się z "Babą na wku*wie"? Jedno jest pewne: Maja na pewno jej odpowie.