Piątkowy wieczór polscy kibice piłki nożnej z pewnością będą wspominać jeszcze długo i wyjątkowo gorzko. Nasza drużyna zmierzyła się w eliminacjach do przyszłorocznego mundialu w Rosji z reprezentacją Danii i zagrała jeden z najgorszych meczów ostatnich lat. Duńczycy dosłownie rozgromili zespół Adama Nawałki i pokonali nas 4:0. Choć w poniedziałek przed Polakami jeszcze jedno spotkanie eliminacyjne z Kazachstanem i teoretycznie mamy jeszcze szanse na wyjście z grupy, wczorajsza miażdżąca porażka skłoniła kadrę do refleksji. Rozczarowania nie kryje m.in. Arkadiusz Milik, który przyznaje, że Polacy niepotrzebnie dali sobie narzucić styl gry preferowany przez Duńczyków.
Przy takiej porażce należałoby powiedzieć, że zabrakło nam wszystkiego. Dostosowaliśmy się do stylu gry rywala. Widać to było w pierwszej połowie, gdy przeciwnik zaczął grać długą piłką, a w przeciwieństwie do nas, jest to ich siła - tłumaczył dziennikarzom tuż po meczu. Zamiast grać w piłkę, graliśmy siłowo. To był nasz największy błąd. Były momenty, gdy próbowaliśmy zagrać w piłkę, ale na przestrzeni całego meczu było ich zbyt mało, aby wywieźć z tak trudnego terenu punkty. Duńczycy nas upokorzyli. Nawet nie pamiętam, gdy polska kadra przegrała aż tak wysoko.
Faktycznie, ostatnia równie spektakularna przegrana polskiej drużyny miła miejsce... 15 lat temu w Korei, gdzie przegraliśmy 0:4 z Portugalią.
To bardzo boli, czuję sportową złość. W piłce nie można wpadać w zachwyt po jednym dobrym meczu i w rozpacz, gdy się przegra jedno spotkanie - uważa Milik. W szatni po meczu powiedzieliśmy sobie: głowy do góry, nie ma się co załamywać, jedziemy dalej.
Zawodnik mimo wszystko jest dobrej myśli przed następnym meczem.
W poniedziałek mamy mecz z Kazachstanem i musimy zrobić wszystko, żeby to spotkanie wygrać. Nie będę mówił o pozytywach, gdy przegraliśmy 0:4, ale to dopiero nasza pierwsza przegrana w eliminacjach. Wiemy, że umiemy grać w piłkę, choć dziś tego nie pokazaliśmy - przekonuje.
Milik, choć nie szczędzi cierpkich słów po przegranej, nie przyczynił się bezpośrednio do porażki Polaków, ponieważ na boisko został wpuszczony dopiero, gdy drużyna przegrywała już trzema bramkami. Choć pojawiły się spekulacje, że po kontuzji kolana nie jest jeszcze gotów do powrotu, piłkarz przekonuje, że jest w świetnej formie.
Czuję się przygotowany na 100 procent i teraz tylko od trenera zależy, czy da mi szansę, czy nie - mówi.
Oprócz Milika na temat miażdżącej przegranej wypowiedział się również kapitan drużyny Robert Lewandowski, którego podobno Duńczycy obawiali się najbardziej, a który nie był wczoraj w stanie strzelić im nawet jednej bramki.
Zespół duński nas przewyższył pod każdym względem, szczególnie jeśli chodzi o waleczność. Niepotrzebnie graliśmy długą piłką, mogliśmy bardziej pograć od tyłu. Graliśmy to, co oni najbardziej chcieli i nie radziliśmy sobie z tym jak oni grali. Pod każdym względem byliśmy słabsi - powiedział z niewyraźną miną dziennikarzowi Polsat Sport.
Dziennikarz zauważył, że na boisku brakowało koncentracji, a piłkarze byli "myślami gdzie indziej". Robert nie ustosunkował się jednoznacznie do tego zarzutu, ale faktycznie można odnieść wrażenie, że on sam, zwłaszcza ostatnimi czasy, bardziej niż piłką interesuje się promowaniem siebie i żony oraz zakładaniem kolejnych "biznesów".
Tradycyjnie już internauci bezlitośnie skomentowali wczorajszy występ polskich piłkarzy na prześmiewczych memach, które dosłownie zalały Internet.
Myślicie, że miażdżąca ocena wczorajszej gry podziała na piłkarzy mobilizująco i w meczu z Kazachstanem udowodnią, że umieją grać w piłkę?