Ania Lewandowska, niegdyś Stachurska, już dawno podjęła decyzję, że nie będzie robić kariery w cieniu męża, tylko we dwójkę zbudują wizerunek "idealnego małżeństwa". Idzie im świetnie i chociaż niektórzy zaczynają mieć do nich pretensje, że są sztuczni i trochę przesadzają, Ania i Robert zarabiają kolejne miliony. Nie tylko na graniu w piłkę i sprzedaży ekologicznych nasion młodego jęczmienia. Ostatnio Robert został nawet "projektantem" i stworzył "własną" linię ubrań dla polskiej marki.
Wyśmiała to trochę Dorota Wróblewska, która słusznie zauważyła, że do bycia projektantem nie wystarczy bieganie po boisku i kopanie piłki: potrzeba jeszcze znajomości tkanin i procesu szycia. Przypomnijmy: Lewandowski "ZAPROJEKTOWAŁ" GARNITURY! "Kompletnie niepotrzebne i MAŁO WIARYGODNE!"
Dorota Wróblewska postawiła sobie chyba za punkt honoru uważne śledzenie poczynań Lewandowskich, bo tym razem dostało się Annie. Poszło o kreację z sobotniego balu TVN-u, który był dla celebrytki pierwszą okazją po porodzie do pokazania szczupłego i wysportowanego ciała.
Lewandowska chyba chciała pochwalić się nim za wszelką cenę, bo pozowała na ściance w kombinezonie z odważnie wyciętą górą. Wróblewska zwróciła na Facebooku uwagę, że bal to "nie pokaz mody czy gala fitness" i nie wypada przychodzić na niego ubranym w coś innego niż długa suknia.
Bal to nie pokaz mody czy gala fitness - zaczęła "samozwańcza wyrocznia modowa". Najbardziej odświętną kreacją kobiecą jest suknia balowa. Kreacje balowe powinny być długie, wyraziste i widowiskowe. Długie suknie nosimy najczęściej na uroczyste kolacje, bankiety, bale charytatywne, prestiżowe uroczystości kulturalne, uroczystości państwowe oraz różnego rodzaju gale - poucza Lewandowską. Tym razem Anna Lewandowska pomyliła wydarzenia i wybrała strój, który ma się nijak do okoliczności. Świetna sylwetka, ładny uśmiech i to by było na tyle.
Wygląda na to, że Ania długo nie zostanie "ikoną stylu". Będziecie żałować?