Przyrodzenie Justina Biebera jest szczególnie często przedmiotem zainteresowania mediów. On sam podsyca zresztą tę ciekawość wypychając sobie majtki skarpetkami na sesjach zdjęciowych, czy pozwalając fotoreporterom uchwycić się w całej okazałości, jak to miało miejsce podczas wakacji na Bora Bora w 2015 roku.
Ostatnio zresztą zdjęcia te posłużyły hakerom do zrobienia "żartu" Selenie Gomez na jej profilu na Instagramie.
Teraz genitalia idola nastolatek znów są przedmiotem dyskusji, a konkretnie jądra, z powodu których gwiazdor trafił do szpitala. Incydent miał miejsce w maju, ale dopiero teraz jest o nim głośno.
Wokalista skarżył się na ból w kroczu, po tym jak doznał kontuzji podczas gry w piłkę. Do szpitala Northwell Health na Long Island trafił ze spuchniętym i obolałym jądrem. Gdy pracownicy dowiedzieli się, że trafił do nich sam Justin Bieber, w placówce zapanowało poruszenie. Szybko zaczęto nawet plotkować, że wcale nie chodzi o kontuzję jądra, a o choroby weneryczne. Źródła związane z artystą zaprzeczają jednak, że chodziło o tego typu przypadłość. Potwierdzają natomiast, że grał w piłkę i doznał bolesnego urazu.
Jak podaje TMZ, Justin był przekonany, że ma "skręt jądra" - poważną przypadłość wywołaną skręceniem nasieniowodu w taki sposób, że odcina przepływ krwi. Dochodzi wówczas do niedokrwienia, a następnie do martwicy. Jeśli na czas nie zostanie podjęte odpowiednie leczenie, skręt jądra może skończyć się nawet jego utratą. Nic dziwnego, że gwiazdor w panice szukał pomocy. Na szczęście lekarz, który go zbadał, stwierdził jedynie opuchnięcie i odesłał go do domu.
Sprawa rozbudziła wyobraźnię personelu, a w szczególności jednej z pracownic, Kelly Lombardo która miała próbować dotrzeć do kartoteki piosenkarza, aby zebrane informacje sprzedać prasie.
Gdy szpital zorientował się w jej zamiarach, kobieta została wyrzucona z pracy, a przeciwko niej złożono pozew. Władze placówki napisały w uzasadnieniu, że Lombardo jest "niemoralną pracownicą", która chciała złamać prawo Biebera do prywatności.
Kobieta broni się twierdząc, że nigdy nie próbowała wykraść danych o dolegliwościach Justina i że szanuje prywatność wszystkich pacjentów. Aby uwiarygodnić swoją wersję, pozwała szpital i zatrudniła prawnika.
Moja klientka to odpowiedzialny pracownik, który szanuje prywatność pacjentów i nigdy nie widziała dokumentacji Justina Biebera - powiedział dziennikarzom adwokat, David H. Rosenberg.
Myślicie, że po tych wszystkich zdjęciach genitaliów Justina, które już ujrzały światło dzienne, jego opuchnięte jądro zrobiłoby na kimś wrażenie?