Mijają trzy lata odkąd u Kory Sipowicz zdiagnozowano nowotwór jajnika. Piosenkarka skarżyła się później w wywiadach, że mogłaby zacząć leczenie dużo wcześniej, gdyby lekarze nie lekceważyli ciągnących się latami objawów. Na szczęście operacja i chemioterapia przyniosły pomyślne rezultaty i niespełna rok później piosenkarka ogłosiła, że "choroba została spacyfikowana".
Kora będzie musiała jednak przez kolejne lata brać leki, zapobiegające nawrotowi raka. Do niedawna koszt miesięcznej kuracji wahał się od 18 do 24 tysięcy złotych. Na szczęście, w zeszłym roku Ministerstwo Zdrowia podjęło decyzję o jego refundacji.
Podobno piosenkarka poczuła się tak dobrze, że zaczęła snuć plany o powrocie na scenę. Jednak, jak wyjaśniają specjaliści od emisji głosu, samo marzenie to za mało.
Była żona Huberta Urbańskiego, Julia Chmlienik, pracująca jako trenerka głosu w Twoja twarz brzmi znajomo tłumaczyła kiedyś, że to mniej więcej tak, jakby sportowiec po kilku latach nieuprawiania sportu postanowił przebiec maraton.
Rzeczywiście, Kora, która przez minione dwa lata częściej przebywa w swoim domu na Roztoczu niż w Warszawie, zajmuje się obecnie zupełnie innym rodzajem twórczości. Maluje obrazy i pisze wiersze. Rok temu ukazał się tomik jej poezji. O śpiewaniu na razie nie myśli.
_**Żadnej płyty Kora nie szykuje**_ - przyznaje jej mąż, Kamil Sipowicz. I nie planuje nic wydawać.
Przypomnijmy, że ostatnią płytę pt. _**Ping Pong**_, wydała w 2011 roku.