Wczoraj w nocy Amy Winehouse trafiła do szpitala w stanie ciężkiego zatrucia. Leżącą na podłodze, półprzytomną gwiazdę znalazła przyjaciółka, która wpadła z niezapowiedzianą wizytą. Pomoc przyszła w ostatniej chwili. Parę minut później Amy najprawdopodobniej zmarłaby w wyniku przedawkowania leków!
Rzecznik prasowy piosenkarki utrzymuje, że Amy zażyła śmiertelną dawkę leków przez pomyłkę. Zajmująca się nią pielęgniarka zeznała, że półprzytomna Winehouse odmawiała udzielenia pierwszej pomocy. Z trudem łapiąca oddech gwiazda cały czas mamrotała imię swojego męża i odpychała zajmujących się nią ratowników. Dyżurny psycholog orzekł, że Amy najprawdopodobniej świadomie połknęła garść pastylek, które popiła mieszanką napoju energetyzującego z alkoholem. Zdaniem lekarzy próbowała popełnić samobójstwo.
Na miejscu natychmiast pojawił się ojciec Amy wraz z grupą ochroniarzy. Siedzącą na wózku i podłączoną do aparatu tlenowego Winehouse cały czas zasłaniano kocami. Brytyjskie gazety twierdzą, że piosenkarka nie tylko przedawkowała leki, ale także próbowała podciąć sobie żyły.
Tak się właśnie kończy zabawa z narkotykami.