Kilka dni temu, kiedy Marek Włodarczyk wracał od swojej mamy do Warszawy, w miejscowości Niesułków Kolonia, podczas deszczu, kobieta w tico wymusiła na nim pierwszeństwo.
Aby się z nią nie zderzyć, musiałem skręcić. No i wylądowałem na płocie - mówi aktor Super Expressowi. Całe szczęście, że padał deszcz i miałem zamknięty dach. Bo nie wiem, co by ze mną było. Skasowałem kabriolet.
Sprawczyni wypadku nawet nie zorientowała się, że spowodowała wypadek i pojechała dalej. Włodarczyk ścigał ją zatrzymanym przez siebie samochodem. Ona kiedy zobaczyła komisarza Zawadę, pomyślała, że kręcą film - wspomina nadkomisarz Starczewski ze Strykowa. Kiedy kobieta zorientowała się, że to dzieje się naprawdę, była szalenie zaskoczona, że spowodowała kolizję. Pan Włodarczyk zachował się bardzo w porządku. Pocieszał załamaną kobietę, mówił, że najważniejsze, że nic nikomu się nie stało.
_**Nikomu o tym nie mówiłem, nawet mamie**_ - zaznaczył Włodarczyk w rozmie z Super Expressem. Ale brukowcowi powiedział. I jeszcze podał wszystkie możliwe szczegóły, żeby reporterzy mogli bez problemu trafić na miejsce wypadku i przepytać miejscowych policjantów.