Radek Majdan po wpłaceniu 50 tysięcy złotych kaucji wyszedł z aresztu. I zaczął oskarżać koszlińską policję. Twierdzi, że jej fukcjonariusze zaatakowali niewinnego Piotra Świerczewskiego i bili go tak mocno, że gdyby mu nie pomógł, jego kolega mógłby skończyć na wózku inwalidzkim!
Nie czuję się winny. Uważam, że nie powinienem był ponieść jakichkolwiek konsekwencji - zapewniał w rozmowie z TVN24. Uratowałem Piotrka [Świerczewskiego] od kalectwa. Policjanci mogli go okaleczyć. Gdybym nie pomógł, być może Piotrek leżałby teraz w śpiączce, albo byłby kaleką. Policjanci zaczęli wykręcać mu ręce, ponieważ on nie miał dokumentów. Zareagowali nieodpowiedzialnie, pochopnie, agresywnie.
Radek oskarżył też funkcjonariuszy o kłamstwo i... sfałszowanie wyników badań alkomatem:
Wypiłem tylko z dwa, trzy piwa. No trzy. Ale to na pewno nie było 1,5 promila. To są przesadzone informacje. Piotrek nie poddał się badaniu alkomatem, ponieważ był zbyt sponiewierany, miał ślady na całym ciele.
I w końcu na zadane wprost pytanie, czy alkomat wykazał mniej niż podawane oficjalnie prawie 1,5 promila, Majdan wypalił: Alkomat wykazał mniej, policja kłamie!
Bardzo ostre słowa. Trudno się dziwić jednak jego wzburzeniu. Zapadła już decyzja, która właściwie kończy jego karierę sportową. Przegląd Sportowy donosi, że Polonia Warszawa nie przedłuży wynegocjowanego już z Majdanem kontraktu. Radek jest więc od dziś oficjalnie bezrobotny.
Został poza tym zawieszony w prawach członka klubu radnych Platformy Obywatelskiej. Ale to akurat mała strata - kariery w polityce nigdy nie traktował poważnie.