Minister ochrony środowiska z ramienia Prawa i Sprawiedliwości, Jan Szyszko, od wielu miesięcy swoją polityką wzbudza ogromne kontrowersje. Największym skandalem jest oczywiście wycinka Puszczy Białowieskiej, ale minister ma ciekawe przemyślenia na wiele innych tematów.
Teraz media rozpisują się na jego temat z powodu bliskiej znajomości z kapelanem Lasów Państwowych, księdzem Tomaszem Duszkiewiczem. Miał się dopuścić nielegalnego polowania na chronione prawem rysie, a w leśniczówce w Białowieży wieszać na ścianie myśliwskie trofea.
O Duszkiewiczu wszyscy wiedzieli, że ma wejścia w sferach rządowych. Po cichu plotkowano, że jest kłusownikiem, ale nikt go za rękę nie złapał. Niemniej na ścianach miał skóry wilka, widziałem też tego wypchanego rysia - powiedział w rozmowie z TOK FM jeden z podlaskich myśliwych.
Nie ma wątpliwości, że poroża, skóry czy wypchana zwierzyna nie zostały kupione, a własnoręcznie upolowane.
Duszkiewicz opowiadał o tym. Chwalił się. Jechał samochodem przez puszczę, nie wiem gdzie, z podprowadzającym na polowanie, z podleśniczym. Zobaczył gdzieś tego rysia, wysiadł, strzelił. Schował zwierzę do bagażnika. Niedługo potem zatrzymali go funkcjonariusze Straży Granicznej. Jakby do kufra zajrzeli, to miałby przechlapane.
To nie wszystko: kiedy upolowane zwierzę ocknęło się w bagażniku, ksiądz zatrzymał auto i zaczął je dusić:
W bagażniku zwierzę się ocknęło, chciało uciec. Ksiądz wziął wtedy sznurek i go zdusił. Nazywał go potem "duszonym rysiem"
Być może, kłusownictwo Duszkiewicza będzie poszukiwanym od wielu miesięcy wyjaśnieniem skąd w "stodole Szyszki" wyprawiona skóra rysia, na której posiadanie trzeba mieć pozwolenie, a jego brak grozi grzywną w wysokości 30 tysięcy złotych i sądem.