Anna i Robert Lewandowscy ostatnio odwiedzili Włochy, gdzie Ania miała do załatwienia sprawy służbowe. Żona piłkarza została bowiem twarzą rajstop Calzedonia. Do Werony, gdzie 30 lat temu Sandro Veronesi założył firmę, zjechały się wszystkie ambasadorki marki. Calzedonia ma sklepy w 26 krajach, a każdy z nich ma własną ambasadorkę. Największą gwiazdą wśród nich jest bez wątpienia Julia Roberts, która cierpliwie pozowała do zdjęć z mniej sławnymi koleżankami. Na pamiątkowe zdjęcie namówili ją także Lewandowscy.
Tygodnik Na żywo na wszelki wypadek zapewnia, że para wcale nie pchała się do wspólnych zdjęć. Wręcz przeciwnie, rozmowę z aktorką rozpoczęli z inicjatywy jej syna, trzynastoletniego Phinnaeusa, który pasjonuje się piłką nożną i rozgrywkami europejskich klubów.
Okazuje się, że chłopiec jest wielkim fanem Roberta - ujawnia jeden z gości bankietu. Po pokazie nieśmiało podszedł do niego i zapytał, czy może sobie zrobić z nim zdjęcie.
Wtedy Lewandowscy wykorzystali sytuację i zapytali, czy w rewanżu nie mogłaby się z nimi sfotografować jego sławna mama. Ania i Robert zresztą też przylecieli do Werony z dzieckiem, nie zdecydowali się jednak zabrać czteromiesięcznej Klary na bankiet i zostawili ją w hotelu z opiekunką. Jednak następnego dnia zabrali córkę na uroczyste śniadanie.
Wszyscy zachwycali się tą śliczną dziewczynką, która jest podobna do Roberta - wspomina wzruszony informator tabloidu.
**Lewandowska: "Dostałam łatkę drogiego śniadania, ktoś źle przeliczył"
**