Ania Wyszkoni w marcu ubiegłego roku była zmuszona odwołać trasę koncertową z powodu choroby, z którą się zmagała. Artystka walczyła z rakiem tarczycy, który mógł dożywotnio odebrać jej głos. Z tego powodu zrezygnowała również ze świąt spędzanych z rodziną i wyjechała z ukochanym do Indonezji.
Fani, znając historię swojej idolki, byli zaniepokojeni po wysłuchaniu jej przemowy w Opolu, która była bardzo dwuznaczna:
Nie wiem, czy da się oszukać los - mówiła ze sceny Wyszkoni. Myślę, że wszystko jest dla mnie już zapisane. Dlatego bardzo was proszę, żebyście trzymali kciuki w tym tygodniu za mnie i za moje szczęśliwe karty. Mam nadzieję, że los rozdał mi je już dawno i tego będę się trzymać.
Słuchacze odebrali tę wypowiedź jako znak, że z wokalistką dzieje się coś złego. Niektórzy obawiali się nawrotu choroby. Sprawę postanowił skomentować mąż i jednocześnie menager Ani, Maciej Durczak:
Dziękuję za troskę i za życzenia - pisał w oficjalnym oświadczeniu. Rzeczywiście zabrzmiało to w Opolu trochę dramatycznie, ale nic złego się nie dzieje. Ania ma w tym tygodniu badania kontrolne po roku od operacji i jej wypowiedź była związana właśnie z tym. Od poniedziałku przebywa w szpitalu, ale nie ma powodów do obaw, chcemy uspokoić fanów i wszystkich zainteresowanych