We wrześniu 2016 roku Marcin D. został wypuszczony za trzymilionową kaucją z krakowskiego aresztu. Spędził w nim ponad rok, odkąd w sierpniu 2015 roku został aresztowany pod zarzutem wyłudzenia ponad 14 milionów złotych z Państwowego Funduszu Osób Niepełnosprawnych, prania pieniędzy w rajach podatkowych i działania w zorganizowanej grupie przestępczej. Razem z nim wpadła jego wspólniczka Katarzyna M., była żona Artura Boruca i aktualna ukochana byłego męża Marty Kaczyńskiej.
Poznali się podczas jej sprawy rozwodowej z piłkarzem. Dubieniecki, jako pełnomocnik Katarzyny, wywalczył dla niej alimenty w wysokości 17 tysięcy złotych miesięcznie. Po udanym rozwodzie postanowili zacieśnić współpracę. M. została prezesem należącej do adwokata firmy Abud Consulting, zajmującej się handlem nieruchomościami, energią elektryczną i paliwami. W 2014 roku założyli drugą firmę, działającą na rynku nieruchomości.
Na szczęście czternastomiesięczna rozłąka, spowodowana aresztowaniem, nie osłabiła ich uczucia. Pierwsze dni wolności Marcin D. poświęcił na rozwiązanie swojego małżeństwa z Martą, które przez minione lata i tak istniało już tylko na papierze.
Ponieważ Marta i Marcin mieli podpisaną intercyzę, rozwód przebiegł błyskawicznie i bezproblemowo. Tym lepiej, bo w tym czasie Marcin i Katarzyna spodziewali się już wspólnego dziecka.
Jak donosi Super Express, ich syn jest już na świecie.
Marcin D. skomentował tę informację z właściwym sobie wdziękiem.
A skąd Pan wie? Czy to takie ważne? Kto Panu powiedział? - naskoczył na dziennikarza tabloidu, dzwoniącego do niego z gratulacjami.
To już trzecie dziecko Marcina D. Chyba że Marta zdecyduje inaczej. Zobacz: Będą WALCZYĆ O DZIECI? "Marta potrafi być TWARDYM GRACZEM!"
**Ojciec broni Dubienieckiego: "robi się wszystko, by postawić zarzuty zięciowi prezydenta Kaczyńskiego
**