Tegoroczny Krajowy Festiwal Polskiej Piosenki w Opolu, który odbył się w z trzymiesięcznym opóźnieniem, ciężko uznać za oszałamiający sukces. Jacek Kurski twierdzi, że to wyłączna wina pogody i, oczywiście, firm badających oglądalność, które specjalnie "okradają TVP".
Niestety, trybun opolskiego amfiteatru nie udało się zapełnić nawet zwożonymi z całej Polski działaczami Solidarności. Chociaż chętnych na darmowe bilety nie brakowało, i tak było ich za mało, by przekonująco udawać dobrą zabawę.
Średnio wypadli także prowadzący. Ponieważ Jacek Kurski przez półtora roku swojej kadencji na stanowisku prezesa TVP zdążył powyrzucać niemal wszystkich dziennikarzy z doświadczeniem, na opolskiej scenie pojawili się speszeni debiutanci. Wśród nich mąż Barbary Kurdej-Szatan, Rafał.
Szybko pojawiły się podejrzenia, że dobrze płatną chałturę załatwiła mu żona, uważana za jedną z gwiazd TVP.
W rozmowie z tygodnikiem Na żywo Barbara zapewnia, że to wcale nie było tak. Podobno Rafała wybrała osobiście reżyserka imprezy Dorota Szpetkowska.
Dorota już dawno zachwyciła się Rafałem i wiedziała, że śmiało może mu powierzyć tę rolę - ujawnia Kurdej-Szatan. Szpetkowska była na naszym koncercie w Opolu "Gospel Choir" i wtedy dostrzegła mojego męża. Potem zapraszała nas razem do swoich koncertów, ale moim zdaniem chodziło jej o niego, a mnie brała przy okazji. Rafał prowadził już koncert z okazji Dnia Matki w Toruniu dla TVP. W dniu Debiutów kręciłam "The Voice Kids" w Warszawie, ale zdążyłam wrócić do domu, aby obejrzeć męża w telewizji. Poszło mu świetnie! Pewnie, z klasą, byłam z niego bardzo dumna.
Podobno Rafał Szatan poczuł się bardzo dotknięty podejrzeniami, że żona załatwiła mu pracę.
Zabolały go te zarzuty - ujawnia informator tabloidu. Odebrały mu radość z sukcesu.
Całe szczęście, że przynajmniej Jackowi Kurskiemu nic nie jest w stanie odebrać radości z sukcesu...