W najnowszym wywiadzie dla magazynu Viva! Kinga Rusin odsłoniła wszystkie karty, bez zająknięcia odpowiadając na najbardziej intymne pytania. Być może w nawiązaniu do nadmiernej wylewności w wypowiedziach, dziennikarz postanowił zapytać ją o obnażanie się w sieci.
Zaraz po tym, jak Kinga opowiedziała o związku z Markiem Kujawą, sekrecie na udane nie-małżeństwo, zalety nowoczesnego związku, koncie psa na Instagramie, życiu w zakonie swojej babki, ciężkiej przeszłości kobiet w rodzinie, a także życiu swoich córek, postanowiła w zamian za okładkę wytłumaczyć się również z rozbieranych zdjęć, które tak chętnie w sieci umieszcza.
Dobrze się czuję w swoim ciele. Mam też mniej oporów, żeby pokazać odsłonięte ciało. Cieszę się, że portale wrzucają moje stare zdjęcia. I robią porównania. Tak wyglądałam, byłam grubsza, źle umalowana, źle ubrana. Nie zwracałam na to uwagi. Nie dbałam o siebie. Teraz bez problemu mogę pokazać brzuch.
Rusin zaznaczyła również, że zdjęcia, które umieszcza na Instagramie nie są rozbierane, ponieważ pozuje do nich w bikini. Pytanie wykorzystała również, aby podkreślić swoją naturalność i przedstawić stanowisko do korzystania z medycyny estetycznej:
A przy okazji, nie mam nic sztucznego. Nie popieram tego dążenia do ideału. Operowania, wsadzania implantów. Ale nie krytykuję, jeśli komuś to poprawi samopoczucie
Myślicie, że naprawdę nie poddaje się żadnym zabiegom poprawiającym urodę?
**Kossakowski o Rusin: "Ona chyba mnie lubi. Jest wzorem profesjonalizmu"
**