Mieszkańcy Zachodu od kilku lat żyją w poczuciu nieustannego zagrożenia atakami terrorystycznymi. Takie tragedie wydarzyły się już m.in. w Londynie, Paryżu, Berlinie i Madrycie, a każda kolejna wywołuje w ich mieszkańcach strach i niepewność.
To powoduje, że wypadki, które nie są traktowane przez policję jako akty terroru, wywołują ogromną panikę i utrudniają przeprowadzanie akcji ratunkowej. Taka sytuacja miała miejsce dzisiaj po południu w Londynie.
Jak donoszą brytyjskie media, w wypełniony tłumem przechodniów chodnik nieopodal licznie odwiedzanego przez turystów Muzeum Historii Naturalnej wjechał samochód, taranując kilka innych aut i kilkadziesiąt osób, które znalazły się na jego drodze. Auto udało się zatrzymać, a kilkoro przechodniów wyciągnęło z niego kierowcę i przytrzymało go na ziemi do momentu przyjazdu policji.
Choć początkowo wydawało się, że zdarzenie to to powtórka z tragicznego zamachu na Moście Westminsterskim z czerwca tego roku, to policja już poinformowała, że wypadek nie miał znamion ataku terorystycznego, lecz "katastrofy komunikacyjnej". W wyniku wypadku rany odniosło 11 osób, ale życie żadnej z nich nie jest zagrożone.
Sprawcą tragedii jest kierowca Ubera, który wiózł w aucie dwie pasażerki. Na razie nie wiadomo, co nim kierowało.