Kilka dni temu Piotr Najsztub w Konstancinie-Jeziornej potrącił 77-letnią kobietę. W momencie kontroli jego samochód nie posiadał ważnych badań technicznych, a kierowca nie miał przy sobie prawa jazdy. Utracił je 8 lat temu, przekraczając dopuszczalny limit punktów karnych.
Oznacza to, że w oficjalnych rejestrach Najsztub wciąż figurował jako pełnoprawny kierowca. Sprawa zyskała rozgłos, a portal brd24.pl postanowił przyjrzeć się sprawie. Z ustaleń dziennikarzy wynika, że rok temu Piotr zgłosił się do urzędu z prośbą o wydanie nowego profilu kierowcy. Już wtedy urzędnicy, przeglądając jego teczkę, zauważyli że mimo tkwiącego w niej wniosku policji z 2009 roku i prawa jazdy Najsztuba, nikt nie wydał decyzji administracyjnej o cofnięciu mu uprawnień.
Po wypadku, do którego doszło na początku października policja tłumaczyła mediom, że Najsztub w ewidencji wciąż figurował jako kierowca. Mija się to jednak z prawdą, skoro rok temu urzędnicy z Piaseczna rzekomo zaznaczyli w dokumentacji, że 55-latek stracił uprawnienia.
Na tym jednak nie koniec zaniechań - urzędnicy wysłali do Najsztuba list z adnotacją o cofnięciu uprawnień na... nieaktualny adres.
Powstałe zamieszanie rodzi jedno, zasadnicze pytanie. Czy w związku z tym dziennikarz odpowie za prowadzenie samochodu bez uprawnień, skoro w jego momencie... formalnie figurował jako kierowca?
**Siwiec o rozmowie z Najsztubem
**