Kilka dni temu pisaliśmy o tym, że pierwsza solowa płyta Dody, Diamond Bitch sprzedała się w nakładzie 95 tys. sztuk. Trochę się pospieszyliśmy. To oczywiście tylko kolejny chwyt promocyjny Doroty i Mai.
Trzykrotna platyna jest faktem, ale w wyniku desperacji ZPAV-u, który przyznaje takie tytuły - mówi nasz informator. Każdy nośnik liczy się w Polsce osobno. Oznacza to, że jeśli do płyty jest dodane DVD, to jeden sprzedany egzemplarz liczy się jako dwa, jeśli są dwa kompakty i DVD, to wtedy jako trzy itd. Tak się składa, że album Dody w wersji podstawowej, a więc jednopłytowej rozszedł się w nakładzie ledwie 40 tysięcy sztuk. Natomiast jego reedycja, która trafi na rynek 14 sierpnia, została zamówiona w nakładzie blisko 30 tysięcy sztuk. A że reedycja zawiera dodatkowo DVD, to te blisko 30 tysięcy pomnożono razy dwa i dlatego otrzymujemy tak imponujący wynik. Podsumowując: album Dody osiągnął do tej pory łączny nakład w wysokości nieco ponad 65 tysięcy sztuk.
I dodajmy - "zamówienie" 30 tysięcy oznacza tylko, że tyle płyt poszło na półki do sklepów. Jeżeli się nie sprzedadzą (a pewnie się nie sprzedadzą), wrócą do producenta i zostaną przemielone na nowego Feela :)
To normalna praktyka w Polsce. Artyści robią "dodruk" płyty, dodają jakieś gadżety w postaci płyty DVD lub z utworami w wersji karaoke, aby podwyższyć wyniki sprzedaży i "dobić" do kolejnej nagrody. Zatem ambicje Dody, aby Diamond Bitch zdobyła status "Diamentowej Płyty", którą przyznaje się za 150 tysięcy sprzedanych krążków, nadal są jeszcze odległe. Sugerujemy edycję 6-płytową.