Prezydent Andrzej Duda latem tego roku zrobił Prawu i Sprawiedliwości kłopotliwego psikusa, wetując dwie spośród trzech przepchniętych pospiesznie przez Sejm i Senat ustawy o zmianach w sądownictwie. Zdaniem prezydenta oraz jego doradców, projekty zostały napisane na kolanie, bez konsultacji społecznych i przyznają za dużą władzę ministrowi sprawiedliwości Zbigniewowi Ziobrze.
Miesiąc temu prezydent przedstawił własne projekty, które z kolei nie spodobały się Jarosławowi Kaczyńskiemu i Ziobrze. Od tamtej pory trwają konsultacje, jednak pozycja negocjacyjna prezydenta znacząco się zmieniła. Już nie wysiaduje, niczym Adrian z Ucha prezesa na krzesełku przed drzwiami gabinetu na Nowogrodzkiej. Teraz to prezes PiS-u jeździ do niego.
Najwierniejszym fanom Jarosława Kaczyńskiego nie spodobała się przemiana Andrzeja Dudy. Wojciech Cejrowski w rozmowie z Krzysztofem Skowrońskim w radiu Wnet, zarzucił prezydentowi, że jest "resortowym dzieckiem", a może nawet szpiegiem.
Mam już podejrzenia, że Duda albo durny albo nasłany albo resortowe dziecko - wyznał podróżnik. W kampanii wyborczej startował z PiS-u a obecnie się dystansuje od PiS-u czyli oszukał swoich wyborców.
Posłanka Krystyna Pawłowicz nie sięga do aż tak mocnych oskarżeń, jednak w jej opinii też prezydent pozwala sobie na zbyt wiele. Jako szeroko znana specjalistka od savoire-vivre'u i etykiety, postanowiła go nawet pouczyć w Super Expressie. Jej zdaniem, skoro już jest na tyle nieuprzejmy, by zmuszać Jarosława Kaczyńskiego, by przyjeżdżał do Belwederu, to przynajmniej powinien czekać na niego w drzwiach, zamiast wysyłać na powitanie ministra Szczerskiego.
Do grzeczności nie da się nikogo namówić. Jeśli pan prezydent nie widzi takiej potrzeby, to co zrobić? - komentuje kwaśno Pawłowicz. Chociaż widać, że przychodzi starsza już osoba, która mogłaby być jego ojcem, i to do tego osoba, która wypromowała go jako polityka. Nie są to wizyty podlegające jakiemuś ścisłemu protokołowi i nic by się nie stało, gdyby prezydent przyłożył do Jarosława Kaczyńskiego taką miarę jak do swoich rodziców. Na pewno do nich wychodzi osobiście i nie wysyła umyślnych. Byłoby po prostu miło, gdyby tak jak wita inne starsze osoby odwiedzające go, okazał wobec prezesa Kaczyńskiego kindersztubę. Dobrze wiemy, że nie jest zwykłym posłem. To przecież najbardziej znacząca postać w polskiej polityce. Nie jest tak, że kogoś ludzie lubią bardziej. I prezydenta, i prezesa lubią tak samo.
Prezydent najwyraźniej wziął sobie do serca połajanki Krysi, sejmowej wyroczni w sprawach dobrych manier i wczoraj czekał na prezesa przy drzwiach wejściowych do Belwederu.