O Ewie Chodakowskiej Polska usłyszała sześć lat temu, gdy ambitna trenerka za pomocą zestawu ćwiczeń, które można wykonywać nawet na dywanie przed telewizorem, postanowiła podnieść naród z kanapy i odchudzić o parę kilo. Przekonywała, że jej program treningowy jest tak skuteczny, że wystarczy 40 minut trzy razy w tygodniu, by po zaledwie miesiącu cieszyć się pierwszymi efektami.
Nie brakowało wtedy opinii, że proponowane przez nią ćwiczenia są niezdrowe, obciążające dla kręgosłupa, a Chodakowska nie jest nawet prawdziwą trenerką, bo kupiła dyplom na greckim bazarze.
To jednak nie przeszkodziło Ewie zgromadzić rzeszy dwóch milionów fanek (!) i dostać się do pierwszej pięćdziesiątki najbogatszych Polek w rankingu tygodnika Wprost. Została sklasyfikowana na 47. miejscu, z majątkiem szacowanym na 49 milionów złotych i rocznym przychodem rzędu 16 milionów.
Jak się okazuje, Chodakowska nie omija żadnej okazji do tego, by pouczać ludzi, jak mają dbać o ciało. Nie odpuściła nawet dziennikarce, przeprowadzającej z nią wywiad dla magazynu Party. Spotkały się w kawiarni i dziennikarka sięgnęła po cukier, żeby posłodzić herbatę. Wtedy się zaczęło...
Zostaw ten cukier! Nie przy mnie! Cukier to największa zaraza XXI wieku - wyjaśniła Ewa. Psuje w organizmie wszystko, co napotka na swojej drodze. Ja dbam tylko o twoje zdrowie. Jestem bardzo impulsywna i ekspresyjna, więc czasem niewiele mi trzeba. Zawsze wiedziałam, że jak będę robić to, co kocham, to osiągnę sukces. Ktoś może to nazwać pychą, ale zawsze z pokorą podchodziłam do swojej pracy, na punkcie której mam kompletnego bzika. Czy może być coś piękniejszego niż świadomość, że dzięki mnie tysiące kobiet postanowiło zmienić swoje życie i o siebie zawalczyć? Pieniądze nigdy nie były moim celem. Owszem, są mi potrzebne, bym mogła dalej rozwijać naszą firmę, ale zera na koncie nie robią na mnie wrażenia. Ja wciąż mam wrażenie, że dopiero zaczęłam i jeszcze nieźle namieszam. Wkrótce ruszamy z nowym projektem, który zrewolucjonizuje myślenie Polaków o zdrowym żywieniu.
Chodakowska najwyraźniej już ruszyła. Właśnie się od niej dowiedzieliśmy, że cukier jest gorszy od międzynarodowego terroryzmu, chorób i wojen...
Przy okazji pochwaliła się swoimi wymiarami.
W biodrach mam 92 cm, w talii 64, a biust nie ma znaczenia, bo jest zrobiony - wyjaśnia w wywiadzie. To jedyna poprawka, na którą się zdecydowałam i której nigdy nie ukrywałam. Na razie nic innego nie wchodzi z grę. Żeby rozwiać wątpliwości: usta odziedziczyłam po tacie. Lubię siebie, ale mam świadomość, że nie wszystkim muszę się podobać. Dla niektórych zawsze będę koniem. Na co dzień prawie się nie maluję, bo makijaż często przykrywa naturalną urodę. Ja lubię wyglądać inaczej. Ktoś powie, że brzydko? Trudno. Nigdy nie traktowałam ciała jak świątyni. Moja sylwetka to przyjemny efekt uboczny tego, że od lat dbam o zdrowie, kondycję i racjonalnie się odżywiam. Nawet jeśli mocno przytyję, mój świat się nie zawali.
Gorzej ze światem "wyznawczyń" Ewy, które w komenatrzach pod jej wpisami za każdym razem deklarują, że jedyna "prawidłowa" sylwetka to taka, jaką prezentuje "trenerka wszystkich Polek".