Mieczysław Wachowski i Lech Wałęsa znają się od wielu lat. Nie wszystkich zachwyca ich przyjaźń. Jeszcze za prezydentury Lecha, Wachowski, wówczas szef jego kancelarii, dostał przydomek "kapciowy" i był uważany za szarą eminencję i złego ducha tamtej kadencji. Po przegranej Wałęsy w wyborach w 1995 roku na dziesięć lat słuch o nim zaginął. W latach 2005-2007 został dwukrotnie zatrzymany przez Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego pod zarzutem płatnej protekcji.
W 2014 roku stanął na czele dwóch fundacji: Instytutu Lecha Wałęsy i Fundacji Lecha Wałęsy. Podobno kandydaturę Wachowskiego mocno forsowała córka byłego prezydenta Maria Wiktoria Wałęsa, która liczyła na to, że Wachowski będzie tylko figurantem, zaś ona będzie kierować placówkami nieformalnie. Przekonała ojca, by zwolnił dotychczasowego szefa, Piotra Gulczyńskiego. Na pożegnanie Wałęsa nazwał go jeszcze "zderzakiem".
Zaraz po objęciu stanowiska Wachowski zatrudnił w Instytucie swoją o 34 lata młodszą kochankę, Dorotę Olbrycką i pozbył się wszystkich dotychczasowych pracowników.
Szybko wyszło na jaw, że Wałęsa daje się oszukiwać Mietkowi tak samo, jak 20 lat temu. Wachowski nie tylko ogołocił z pieniędzy kasę Instytutu i pozaciągał milionowe długi, ale jeszcze zdołał przechwycić całą Fundację Fundusz Lecha Wałęsy. Po przywłaszczeniu jej sobie, Wachowski zmienił nazwę na Światowe Centrum Pokoju. Obecnie w swoich planach Centrum ma rejs do Tokio na olimpiadę w 2020 r. i budowę żaglowca "Ambasador Pokoju”, bo Wachowski prywatnie jest zapalonym żeglarzem.
Instytut wprawdzie przetrwał, ale boryka się w ogromnymi kłopotami finansowymi.
Audyt w Instytucie Lecha Wałęsy pokazał ogrom długów. Jest nieciekawie - potwierdza w rozmowie z Gazetą Wyborczą osoba z kręgu byłego prezydenta.
Rok temu, gdy Wałęsa zorientował się, że po rządach Wachowskiego w kasie zostało 107 złotych, poprosił o pomoc Jerzego Stępnia, byłego prezesa Trybunału Konstytucyjnego. Stępień zarządził audyt, jednak przerażony jego wynikami, zrezygnował ze stanowiska prezesa.
Dług sięga obecnie ponad miliona złotych. Zaległości i tak maleją - sięgały 1,7 mln zł - bo Instytut w ratach spłaca zobowiązanie wobec PZU: łącznie ok. 370 tys. zł - informuje GW. Z naszych informacji wynika, że ostatnią ratę (130 tys. zł) wobec tej spółki Skarbu Państwa ma uiścić w listopadzie.
W międzyczasie Wałęsa przeprowadził czystki kadrowe w radzie nadzorczej Instytutu i powrzucał większość ludzi, którzy pracowali przy audycie. Stępień uznał, że Wałęsa potraktował ich niesprawiedliwie.
Postawiłem sobie za cel zbadanie, jak wglądają finanse Instytutu. Razem z radą nadzorczą wykonaliśmy to zadanie. Kiedy byliśmy u końca tej pracy, to okazało się, że fundator bardzo istotnie zmienił skład rady nadzorczej - wspomina. Pozostali członkowie rady poczuli się dotknięci sposobem zmiany i zachowaniem niektórych nowych członków rady, więc złożyli rezygnacje. Uznałem, że moje dalsze pozostawanie w ILW traci sens. Nie czując oparcia, uznałem, że moja misja jest skończona. Złożyłem rezygnację z funkcji prezesa i czeka ona na przyjęcie. Byłem pełny dobrej woli, ale przyznam szczerze, że choć wielokrotnie pełniłem poważne funkcje w państwie, to jednak przerasta moje możliwości.
Jak to zwykle u Lecha, zastąpi go ktoś "z najbliższego kręgu rodzinno-przyjacielskiego".
Gulczyński i Wachowski doprowadzili Instytut do ruiny. Trzeba będzie spłacić długi. Część już się udało, a co dalej? Nie wiem - komentuje osoba z otoczenia Wałęsy. Co tu dużo mówić? Na pewno będzie miał trudności z przetrwaniem, bo sytuacja finansowa jest ciężka. Być może będą dążyć do likwidacji Instytutu?
Na szczęście przynajmniej Mieczysław Wachowski nie ma sobie nic do zarzucenia.
Ten dług nie jest mój, ale ciąży na Światowym Centrum Pokoju, którym kieruję. Patrząc z dzisiejszej perspektywy, to żałuję, że w ogóle w to wszedłem - żali się. Ale teraz to już musztarda po obiedzie.