Decyzja Timbalanda wywołała ogromne poruszenie w zagranicznych mediach. Nie tylko nam trudno uwierzyć, że producent wybrał Polskę. Jego trasa koncertowa w Australii została odwołana. Fani wpadli w szał. Wielu demonstracyjnie zniszczyło płyty z jego muzyką i zapowiada, że przestał być ich idolem.
Przedstawiciele Timbalanda wysłali do osób, które kupili wejściówki, maile z przeprosinami i zapewnieniem, że gwiazdor "ceni sobie ich oddanie". Sprzedaż biletów ruszyła jednak już dawno. Kosztowały od 98 do 122 dolarów. Teraz fani dostaną zwrot pieniędzy, ale to niektórym nie wystarcza.
I tu pojawia się pytanie - czy Timbaland na pewno przyjedzie do Polski? Skoro odwołał w takim stylu całą australijską trasę koncertową, jest chyba zdolny do wszystkiego. Swoją drogą ciekawe, kto dopuścił do tego, żeby sprzedawać bilety na dwa jego koncerty jednego dnia, po dwóch stronach świata - w Krakowie i Melbourne?