Dotychczasowe związki Dody nie okazały się, niestety, oszałamiającymi sukcesami. A rozstania były jeszcze gorsze. Przed laty, wyrzucając Radosława Majdana ze swojego apartamentu, Dorota zaniosła jego rzeczy do osiedlowego śmietnika, a potem zadzwoniła po fotoreporterów, żeby uwiecznili, jak szuka swoich majtek w kontenerach. Pamiątki po Nergalu spaliła uroczyście na balkonie, zaś po rozstaniu z Błażejem Szychowskim udzieliła głośnego wywiadu.
Rozstanie z Emilem Haidarem przebiło to wszystko. Jak ujawnił, piosenkarka do tego stopnia nie mogła pogodzić się z rozstaniem, że podsłuchiwała jego prywatne rozmowy, nawet z mamą, śledziła Haidara w multipleksie na Sadybie, a gdy zobaczyła go z inną kobietą, porysowała mu nożem samochód. Potem poradziła mu przez telefon, by się tym nie zadręczał, bo w końcu uszkodziła tylko samochód, a nie jego samego.
Nagranie tej rozmowy posłużyło jako dowód w sądzie. Zobacz: Zemsta według Dody: "Zniszczyłam ci samochód, bo umawiałeś się z jakąś ku*wą PO TYGODNIU OD ROZSTANIA!"
Od tamtej pory Rabczewska deklaruje, że ma dość związków. W wywiadzie dla Vivy obiecywała nawet, że już nigdy się nie zakocha.
Ta deklaracja nie spodobała się dziewięćdziesięcioletniej babci Dody, Pelagii, która przekonuje wnuczkę, by zmieniła zdanie.
_**Babcia bardzo by chciała, żebym się już ustatkowała**_ - ujawnia w Fakcie Rabczewska. Żeby jakiś mężczyzna się mną zaopiekował, żebym mogła się już oprzeć na jakimś męskim ramieniu. Tu nawet nie chodzi o ślub i białą suknię, ale o to, że byłoby jej lżej na stare lata, gdyby wiedziała, że jej wnuczka może na kogoś liczyć w tej Warszawie.
Po tym, co wyszło na jaw w toku rozprawy o porysowany samochód, szanse na to, by znalazł się jakiś ryzykant, chyba trochę zmalały...