W zeszłym tygodniu w gdańskim sądzie rozpoczął się powtórny proces Dariusza Michalczewskiego, oskarżonego o naruszenie nietykalności cielesnej żony oraz jej znieważenie. Sprawa dotyczy wydarzeń sprzed zeszłorocznych świąt Bożego Narodzenia, gdy Barbara Michalczewska wezwała policję do awantury domowej. Okazało się, że bokser wrócił nietrzeźwy do domu i doszło do kłótni, a być może także przepychanek z żoną. Wersja, którą pierwotnie Michalczewska przedstawiła policji brzmiała o tyle wiarygodnie, że Dariusz w przeszłości znęcał się nad swoją pierwszą żoną, która w końcu uciekła przed nim do schroniska dla ofiar przemocy domowej.
Barbara Michalczewska wyznała policjantom, że mąż podnosi na nią rękę regularnie od siedmiu lat. Potem wycofała się z tych słów, jednak policja, na mocy konwencji antyprzemocowej, wszczęła już śledztwo z urzędu.
W lipcu gdański sąd uznał boksera winnym i skazał go na trzy tysiące złotych grzywny.
Michalczewski odwołał się od wyroku i wniósł o powtórne rozpatrzenie sprawy. Na pierwszej rozprawie zeznania złożyło sześcioro świadków, w tym żona boksera, jego matka, teściowa, brat oraz bratowa.
Nie wiadomo jednak, co powiedzieli, bo sąd wyłączył jawność procesu. Adwokat Michalczewskiego zapewnia, że jego klienta interesuje wyłącznie wyrok uniewinniający.
Kara, zakwestionowana przez nas w wyroku nakazowym, owe trzy tysiące złotych grzywny, była bardzo niska, nie dlatego, że sąd był wspaniałomyślny, ale z tego powodu, że przestępstwo zarzucane panu Michalczewskiemu nie jest zagrożone więzieniem - zapewnia mecenas Jacek Rochowicz. Grzywna oznacza jednak potwierdzenie winy, a on jest niewinny. Mój klient jest więc zdeterminowany, by usłyszeć, że sąd oczyszcza go całkowicie. Dopiero wtedy będzie mieć satysfakcję.
Nie wiadomo, jaki zarzut, postawiony Michalczewskiemu miał na myśli jego adwokat, twierdząc, że nie jest on zagrożony karą więzienia. Za naruszenie nietykalności cielesnej Art. 217 kodeksu karnego przewiduje bowiem karę do roku pozbawienia wolności.
Nie wyjaśniło się też, co ma na myśli Michalczewski, twierdząc, że jest niewinny. Czy postanowił iść w zaparte, że awantura domowa, którą przybyli z interwencją policjanci uznali za wystarczająco poważną, by zabrać boksera do aresztu, w ogóle nie miała miejsca albo żona ją sobie w całości zmyśliła? Czy też uznał ten incydent za coś tak normalnego, że rzeczywiście nie czuje, by miał sobie cokolwiek do zarzucenia...?