Tola Szlagowska, która w tym roku skończy 16 lat, zachowuje się jak stara show-biznesowa wyjadaczka. Jest na tyle pewna siebie, że chętnie opowiada w prasie o sobie, udzialając życiowych porad mniej doświadczonym czytelnikom.
Byłam za szczera, za bardzo odstawałam - mówi Twojemu Stylowi o swoich problemach w szkole. I ośmielałam się publicznie pouczać nauczycieli. Pewnie drażniłam, lubiłam na siebie zwracać uwagę, mówiłam: "Będę piosenkarką." W dodatku realizowałam swoje plany: lekcje pianina, śpiewu, nagrywałam w domu teledyski.
Szlagowska żali się na zawiść wśród dzieci, które drażniły jej opowieści:
Pewnego dnia jak na komendę przestały mnie zauważać. Wychodzę na boisko, dziewczyny bawią się w "czarodziejki z księżyca". "Mogę z wami?", pytam. Zignorowały mnie, tylko jednak odburknęła: "Spadaj." Poszło o przestawienie "Kopciuszka". Dostałam główną rolę, choć starała się o nią Kasia, klasowa gwiazda. Zbuntowała wszystkich przeciw mnie. Przed wyjściem do szkoły płakałam, symulowałam choroby. W końcu rodzice zdecydowali "Przenosimy Tolę". Odżyłam.
Później przyszedł czas na "towarzyski sukces":
W czwartej klasie zostałam instruktorką tańca. Na kawałku brystolu zamieściłam ogłoszenie: "Nabór do sekcji tanecznej." W pracowni muzycznej puszczałam płytę Black Eyed Peas i Geri Halliwell. Starsze dziewczyny słuchały się mnie. Nie wiem, czy podobał im się mój styl, czy przystojny starszy brat, który odbierał mnie ze szkoły. Ale na pewno odniosłam towarzyski sukces. Piątą klasę skończyłam ze średnią 5,6. Miałam same szóstki i ocenę mierną z religii - kara za bojkot księdza.
Wyobrażacie sobie Tolę bojkotującą księdza?