Gdy sześć lat temu Robert Biedroń dostał się do Sejmu z ramienia Twojego Ruchu Janusza Palikota, chyba mało kto podejrzewał, jak rozwinie się jego kariera polityczna. Chociaż nikt nie mówił tego otwarcie, podskórnie było wiadomo, że polityk-gej nie będzie miał łatwo na korytarzach sejmowych.
Tymczasem Biedroń trzy lata temu został prezydentem Słupska, otwarcie przyznając się do swojej orientacji oraz przekonując wszystkich, że "gej jest ok". Przypomnijmy: Biedroń na Woodstocku: "Nie jestem zboczeńcem, nie jestem pedałem, tylko TAKIM SAMYM CZŁOWIEKIEM JAK WSZYSCY!"
Od dłuższego czasu mówi się o Biedroniu w kontekście wyborów prezydenckich, jednak on sam stara się tego raczej nie komentować. Zamiast zajmowania się sondażami, buduje wizerunek skromnego człowieka, który szanuje innych. Widać to zwłaszcza w najnowszym wywiadzie dla Wysokich Obcasów.
Rozmowa dotyczyły rzeczy, którymi pasjonuje się Biedroń: książek, ubrań, podróży czy samochodów. Prezydent Słupska opowiedział, że skromności nauczyło go dzieciństwo:
Dorastałem w Krośnie, w skromnych warunkach, rodzice nauczyli mnie oszczędności. Była nas czwórka, a z młodszym bratem wszystko dzieliliśmy. Wiedziałem, że nie mogę zniszczyć tej bluzeczki czy rajstopek, bo potem brat będzie w nich chodził - mówi. Czasem też dostawaliśmy ubrania od ludzi. Kupowanie nadmiaru rzeczy i wyrzucanie ich, kiedy się nieco zużyją, nie jest więc moim naturalnym zachowaniem. Nie lubię konsumpcji, luksus zaś mnie mierzi. Nie jestem też gadżeciarzem. Jeżdżę starym, rozklekotanym samochodem. Koledzy komentują, że to po to, aby nie rzucać się w oczy. A dla mnie samochód to rzecz użytkowa - póki działa, póty będę z niej korzystać.
Biedroń zapewnił, że wiele ubrań donasza po swoim partnerze, Krzysztofie Śmiszku, a ich garderoba jest wspólna - tak jest taniej i wygodniej. Ubrania w ogóle lubi kupować na wyprzedażach, bo pieniądze woli wydać na podróże i jedzenie.
Na przykład te orzeszki czy krówki, którymi cię poczęstowałem, kupiłem w Rossmanie na dole z przeceny - powiedział do dziennikarki. Może ja przesadzam? Ale z drugiej strony nie jestem centusiem, bo lubię się dzielić rzeczami. Co miesiąc przekazuję część dochodu na działania charytatywne, regularnie od lat. Swoją limuzynę oddałem do użytku pracownikom. Jeśli nie korzystam z mojego samochodu, to też lubię, żeby ktoś inny nim jeździł. Nie stoi bez sensu, kiedy jadę autobusem czy wsiadam na rower.
Polityk przyznaje jednak, że decyzja o wyborze roweru nie była prosta dla jego wyborców, którzy uważają, że komuś takiemu nie wypada jeździć rowerem. Podobnie było przed laty w Sejmie, gdy niezrozumienie budził jego homoseksualizm:
Ludzie wręcz bali się podać mi rękę. Tak bardzo nie chcieli się do mnie przypisać. Ludzi, którzy nie boją się, że ktoś ich posądzi o jakieś niestandardowe zachowania, transgresje, odcinanie się od tak zwanej normalności, jest w Sejmie niewielu - opowiada.
Podczas rozmowy Biedroń przyznał także, że w Polsce "trzeba luzować gorset", a nie go zaciskać. On sam na przykład lubi spać nago czy chodzić po domu bez ubrań.
Myślicie, że Polacy są gotowi na takiego "wyluzowanego" prezydenta?
**Korwin Piotrowska deklaruje: "Chciałabym, żeby Robert Biedroń był prezydentem Polski"
**