Od kilku miesięcy toczy się batalia pomiędzy Dodą a jej ostatnim byłym chłopakiem, Emilem Haidarem. Początki ich związku tradycyjnie przypominały sielankę - wrzucanie wspólnych zdjęć na Instagram, a potem pozowanie na ściankach i wspólne udzielanie wywiadów. Z czasem jednak wyszło na jaw, że para przechodzi kryzys, którego powodem miało być rzekome uzależnienie Emila od alkoholu i długi, które ukrywał przed Dorotą. Aby "wyleczyć" chłopaka z alkoholizmu, Rabczewska postanowiła zmusić go do podpisania deklaracji, w ramach której za ponowne nadużycie alkoholu miałby jej zapłacić milion złotych. Ponieważ Haidar ani myślał tego zrobić, Doda - za pośrednictwem swojego nowego chłopaka, Emila Stępnia - miała na niego nasłać "czterech smutnych panów".
Przypomnijmy: Doda szpiegowała i SZANTAŻOWAŁA Haidara? "Zmuszała go do przyznania się, że jest alkoholikiem"
To jednak nie koniec wojny sądowej i medialnej między byłymi kochankami. Para sądziła się też o zwrot pierścionka zaręczynowego i innych drogich prezentów. Rabczewska chciała też sądownie zakazać Emilowi wypowiadania się na jej temat, choć on - w przeciwieństwie do niej - właściwie tego nie robi. W toku postępowania na światło dzienne wyszły kolejne patologiczne wątki ze związku Dody i Haidara. Okazało się, że piosenkarka w akcie furii porysowała narzeczonemu nożami jego luksusowe auto, po czym kazała mu się cieszyć, że "pocięła tylko samochód, a nie jego samego". Miała to być zemsta za to, że tuż po rozstaniu Haidar zaprosił do kina inną kobietę. Nie jest to nawet specjalnie zaskakujące, biorąc pod uwagę, że Doda od lat słynie z niekontrolowanej agresji i zazdrości.
Chociaż w wywiadach od zawsze przekonuje, że uważa siebie za ideał kobiety, w rzeczywistości nie jest tak pewna siebie jak deklaruje. Ponoć obsesyjnie boi się, że partnerzy ją zdradzą i chce ich na każdym kroku kontrolować. Robiła to już lata temu, jeszcze w czasie związku z Majdanem, gdy sama chwaliła się, że założyła podsłuchy w jego samochodzie. Okazuje się, że po latach nie zrezygnowała z tego typu praktyk, bo teraz również Haidar zarzuca jej, że zakładała w mieszkaniu podsłuchy. Jak twierdzi informator Faktu, z tego powodu w najbliższy czwartek ma się odbyć kolejna rozprawa.
Prawnik Dody, choć nie zaprzecza, że jego klientka znowu musi stawić się w sądzie, nie chce potwierdzić jednoznacznie, że chodzi o podsłuchy. Przyznaje jednak, że z powództwem wystąpił Haidar.
Potwierdzam, że na przyszły czwartek planowana jest rozprawa z udziałem pani Doroty Rabczewskiej z zawiadomienia Emila Haidara. Nie udzielę jednak na razie informacji, o co dokładnie chodzi - powiedział tabloidowi adwokat, Adam Gomuła.
Jak jednak dowiedział się Fakt, podsłuchy miały być zakładane przez Dodę w czasie, gdy z Emilem byli jeszcze parą, a mediom sprzedawali sielankowy obraz ich związku. Ponoć już wtedy Dorota przeczuwała, że Emil może chcieć kiedyś od niej odejść i zabezpieczyła się na taką ewentualność, zbierając na niego "haki".
Emil twierdzi, że zebrane materiały Doda już wtedy planowała wykorzystać przeciwko niemu w przyszłości. Choć przecież na co dzień zapewniała go, że go kocha - mówi informator gazety.
Źródło dodaje też, że Doda zamierza opóźniać proces jak tylko się da i w czwartek nie wybiera się na rozprawę.
Jest zajęta. Na wyrok i tak nie ma co liczyć zbyt szybko - dodaje źródło.
**Sablewska o Dodzie: "Nie ma drugiej takiej osoby w polskim show biznesie"
**