Skandal, jaki wybuchł w Hollywood po tym, jak New York Times opublikował szokujący reportaż o Harveyu Weinsteinie, raczej nie ucichnie w najbliższym czasie. Choć w przeszłości takie sprawy udawało się w Hollywood zmieść pod dywan, to tym razem oskarżenia wobec wszechwładnego producenta filmowego otworzyły prawdziwą puszkę Pandory, a w jego niechlubnym towarzystwie szybko znaleźli się inni twórcy i aktorzy.
Co jednak ciekawe, wciąż znajdują się osoby gotowe bronić skompromitowanego Weinsteina, a przynajmniej umniejszać znaczenia, jakie miało jego molestowanie.
Teraz w taki sposób popisała się Joanna Krupa, która jeszcze niedawno zapewniała, że sama nieraz musiała ostro reagować na różne niemoralne propozycje, mające zwiększyć jej szanse na wielką karierę.
Te doświadczenia najwyraźniej niewiele Dżoanę nauczyły, bo gdy przed kilkoma dniami paparazzi zapytali ją o tę sprawę, wypaliła:
Mam wrażenie, że wiele kobiet wykorzystuję tę sytuację z Harveyem, żeby się wypromować, zdobyć trochę kasy i pieniędzy! Wielu z nich zależy tylko na sławie!
Emocjonalne słowa Krupy można jednak tłumaczyć tym, że niedawno oskarżenia o molestowanie padły też pod adresem aktora Jeremy'ego Pivena, którego Joanna uważa za swojego "bliskiego przyjaciela".
Kocham Jeremy'ego! Znam go od wielu, wielu lat - zapewnia Dżoana. To jest zaj***ście miły facet, który nie skrzywdziłby muchy!
Cóż, pozostaje wierzyć, że "przyjaciel" Krupy rzeczywiście udowodni swoją niewinności. Byłoby trochę szkoda, gdyby tak ją zawiódł.