Beata Kozidrak od czasu rozstania z mężem, Andrzejem Pietrasem, który ponoć regularnie ją zdradzał i zaglądał do kieliszka, wyraźnie odżyła. Wprawdzie ciągle pozwala byłemu mężowi wtrącać się do jej kariery, jednak ma on podobno głos doradczy, nie zaś decydujący, jak przez minione 35 lat. Aktualnie piosenkarka sprawia wrażenie, jakby ogłaszała światu, że jest gotowa na nową miłość, bo kusi kokieteryjnymi kreacjami, eksponującymi nogi, które uważa za swój największy atut.
Ich urodę tak wytrwale podkreślała butami na wysokim obcasie, że w końcu zaczęła mieć problemy z krążeniem i ciągle łapały ją skurcze.
Beata ma twarde, napięte, bolące łydki - relacjonuje w rozmowie z Faktem znajomy artystki. Wszystko przez to, że non stop chodziła w butach na wysokich obcasach. Ból po włożeniu butów był już nie do zniesienia.
Lekarz jednoznacznie zalecił zmianę obuwia na wygodniejsze, jednak piosenkarka nie chciała o tym słyszeć. Podobno nie wyobraża sobie, by mogła pojawić się na scenie w butach na niższym obcasie niż 12 centymetrów. Jest przekonana, że wtedy nie czułaby się wystarczająco seksowna. Wolała zapisać się na rehabilitację.
Trener pomógł jej nie tylko rozluźnić łydki, ale i wzmocnić plecy, które także pobolewały Beatę - ujawnia informator tabloidu. Teraz przygotowuje serię ćwiczeń, które mają sprawić, że będzie mogła przez dwie godziny skakać w obcasach po scenie.