Gdy ponad 10 lat Kinga Rusin i Tomasz Lis ogłosili swoje rozstanie, było to jednym z największych towarzyskich skandali w polskim show biznesie. Szybko okazało się, że dziennikarz pocieszenie znalazł w ramionach Hanny Smoktunowicz, ówczesnej najlepszej przyjaciółki swojej żony, która była nawet świadkiem na ich ślubie.
Rozstanie kosztowało Rusin wiele nerwów, ale ostatecznie wyszło jej chyba na dobre: szybko otrząsnęła się po rozwodzie i skupiła na wychowywanie dwóch córek, Poli i Igi, a także budowaniu swojej pozycji w TVN-ie, w którym jest dzisiaj jedną z największych gwiazd.
Kinia, skora do zwierzeń w "szczerych wywiadach", długo jednak odmawiała komentowania swojego rozwodu, jego przyczyn i obecnej relacji z byłym mężem i jego nową żoną. Dopiero niedawno dziennikarka zaczęła powoli otwierać się na ten temat.
Nie jest jednak tajemnicą, że Rusin nie lubi rozmawiać o tym okresie swojego życia. Tym większym zaskoczeniem musiało być więc dla niej pytanie o eksmęża, jakie zadał jej w swoim programie Przemek Kossakowski.
Kinia, nie ukrywając zaskoczenia, niechętnie odpowiedziała:
Kontakty z Tomkiem są czysto techniczne - powiedziała chłodno. Mamy dwoje dzieci. To nas będzie już łączyć do końca życia. Raz byliśmy nawet na wspólnym obiedzie. Była osiemnastka naszej córki, więc świętowaliśmy wspólnie.
Myślicie, że poza kamerami Kossakowski usłyszał kilka gorzkich słów za zadawanie takich pytań?
**Kinga Rusin pływa na desce. Jak sobie radzi?
**