Jak donosi Twoje Imperium, niedawny pobyt Mandaryny na ostrym dyżurze nie był wynikiem zatrucia lodami, ale hipoglikemii, czyli niedocukrzenia. Marta zagrożona była nawet śpiączką cukrzycową! Wszystko przez to, że... spieszyła się na Hel, do narzeczonego.
Gnała do Michała na łeb na szyję - mówi osoba z jej bliskiego otoczenia. Ojciec namawiał ją, żeby trochę się przespała, bo wcześniej przejechała 1200 km, ale ona uparła się, żeby natychmiast ruszyć na Hel. I pojechała. Sama. Każdy kierowca wie, że droga nad polskie morze to droga przez mękę, bo wszędzie remonty.
Zmęczenie plus stres robią swoje. A Marta, jakby tego było mało, tak pędziła do ukochanego, że zapomiała sprawdzić poziom cukru. Przy takim podejściu do cukrzycy, musiała zemdleć po przyjeździe na miejsce. Całe szczęście, że nie stało się to w czasie podróży, bo nie miałby jej kto ratować.