Producenci chcący jak najwięcej zarobić już od dawna wiedzą, że nic nie gwarantuje takiego sukcesu jak zatrudnienie w reklamie jakiegoś celebryty. Patrząc na duże zróżnicowanie (i rozpiętość stawek) wśród "gwiazd", mają w czym wybierać. Niestety, w większości przypadków wychodzi raczej żałośnie. Kasia Skrzynecka pewnie do dzisiaj żałuje reklamy pasztetów, a Iwona Pavlović - spotu z mrożonkami. Jesteśmy zaś prawie pewni, że Monika Ordowska, pseudocelebrytka znana jako matka niedoszłego dziecka Piotra Zelta, jest wręcz dumna ze swojego reklamowego osiągnięcia.
Ciekawe, czy tak samo dumny jest z siebie Robert Gonera, który też wziął udział w spocie środka na erekcję. Mało tego - występuje w serii filmów, które mają imitować serial poradnikowy pokazujący mężczyznom, kiedy zaczyna się u nich "lepsza połowa życia". Odpowiedź jest proste - wtedy, gdy dbają o sprawność seksualną, zażywając odpowiedni środek.
W pierwszym odcinku Robert Gonera uczył mężczyzn, jak gotować, wykorzystując afrodyzjaki. Po serii porad, których udzielił kucharz Sebastian Olma, wniosek był prosty: lepiej przygotować coś "od serca", nieskomplikowanego, bo "orgazmy powinny być gdzie indziej niż w kuchni". Całość narracji ma przypominać męskie spotkanie w gronie przyjaciół: Gonera prosi "znajomych" o rady, mówiąc, że takie pogawędki pełnią rolę spotkań u psychologa. Drugi odcinek poświęcono diecie i suplementacji, między słowami sugerując, że warto wspomagać się środkiem na potencję.
Czyli zanim przyjdzie nam do głowy zrozumieć kobietę, warto jednak wspomóc się rozmową, z fachowcami, z przyjaciółmi i suplementować się naturalnymi składnikami - mówi Gonera.
W trzecim odcinku, jak zapowiedział Robert, będzie się zastanawiać, co jest u faceta ważniejsze: "piękny umysł" czy "piękne ciało".
Zobaczcie nowe osiągnięcie Roberta. Wyszło lepiej niż pasztety Kasi?
**Ewelina z "Warsaw Shore": "Miłości nie ma, miłość to ściema"
**