Anna Mucha wiąże wielkie plany ze swoim występem w Jak ONI śpiewają. Po rocznym pobycie w Nowym Jorku, gdzie uczyła się w dobrej szkole aktorskiej, wraca na stare śmieci - do grania w serialach i występów w programach rozrywkowych.
W wywiadzie dla Gali opowiada, jak wiele bólu kosztował ją wyjazd do Stanów, podkreśla, jak wiele musiała poświęcić. To zaraźliwa choroba w jej środowisku. Gwiazdy nigdy się nie nauczą, że komplementy smakują tylko z cudzych ust. Opowiadając samemu o swoich "zasługach", można wypaść tylko jak Piotr Kraśko, który pochwalił się publicznie, że papież umierając oglądał go w telewizji. Albo jak ktoś dramatyczne pragnący, by każdy dostrzegł wszystkie drogie metki na jego ubraniu. Czyli słabo.
Gdy szukałam mieszkania, znalazłam takie, które było zbyt małe, żeby wstawić do niego łóżko - mówi Ania, podkreślając, że nie żyła tam w luksusie. I dalej opisuje swój plan dnia: Siedzę w szkole od godziny 9 do 22, wracam do domu, padam na pysk i mnie nie ma.
To doświadczenie było jej na pewno potrzebne. Ze zdolnego naturszczyka stała się wreszcie aktorką. A przynajmniej może się tak czuć wewnętrznie. Niestety wraca do Polski od razu w sam środek bagna.
Jestem bardzo podekscytowana - przekonuje. Oczywiście nie idę tam po to, żeby nagrać płytę, ani nie spodziewam się gwałtownego zwrotu w mojej karierze. Jak to określił mój brat - może się okazać, że zostanę "Pudzianem" "Jak ONI śpiewają".
Chciałabyś, Aniu. Niestety, to chyba największy sukces, na jaki może tam liczyć. Tym bardziej dziwimy się jej decyzji.