Od dwóch tygodni Hollywood żyje skandalem wokół jednego z najbardziej wpływowych producentów filmowych, Harveya Weinsteina. Pierwsze zeznania ofiar ośmieliły inne, molestowane kobiety do zerwania zmowy milczenia i ujawnienia niechlubnych czynów, których dopuścił się przyjaciel Weroniki Rosati.
Skandal szybko przepoczwarzył się w wielką, zorganizowaną akcję odbywającą się pod hasztagiem #metoo, który miał zwrócić uwagę na zjawisko nadużyć seksualnych w show biznesie oraz okazać wsparcie ofiarom.
Tylko w ciągu pierwszej doby w mediach społecznościowych pojawiło się ponad 12 milionów takich wyznań. Ich ilość i treść dobitnie pokazuje, jak ogromna jest skala problemu. Do akcji przyłączyły się również polskie celebrytki.
Nie trzeba było długo czekać, aby na jaw zaczęły wychodzić przewinienia sprzed lat znanych i lubianych aktorów, niejednokrotnie robiących aktualnie ogromne kariery. Książkowym przykładem okazał się Kevin Spacey, który jeszcze miesiąc temu przeżywał najlepszy okres prosperity.
Głos w tej sprawie postanowiła zabrać Agnieszka Holland, która miała przyjemność reżyserować trzy odcinki serialu i pracować ze Spacey'em na planie. Wbrew zeznaniom ekipy House of Cards, Holland zaprzecza jakoby "wszyscy wiedzieli o molestowaniu na planie", ponieważ ona nie miała wiedzy na temat nadużyć aktora:
Ja o tym nie wiedziałam. Twórca serialu Beau Willimon także. Rozmawiałam jeszcze z kilkoma kolegami z ekipy, m.in. z operatorem - też o tym nie wiedzieli. Prawdopodobnie więc rozmawiało się o tym w grupie młodych mężczyzn, którzy pracowali przy serialu na mniej eksponowanych stanowiskach. Zdaje się, że tam się to głównie odbywało, ale nie przenosiło się to na inne szczeble - powiedziała w rozmowie z Gazetą Wyborczą. W przypadku "House of Cards” i innych seriali, przy których pracowałam w Stanach, przed rozpoczęciem zdjęć odbywało się zawsze obowiązkowe szkolenie z przeciwdziałania molestowaniu seksualnemu.
Holland, która na co dzień pracuje zarówno w Polsce, jak i Stanach Zjednoczonych, pokusiła się o zestawienie ze sobą skali problemu:
W Ameryce tak nielubiana powszechnie poprawność polityczna od dawna piętnuje molestowanie. W wielu poważnych sytuacjach następowała odpowiednia reakcja, ale trudno uniknąć też absurdów - zdarzało się, że ktoś wyleciał z pracy, bo powiedział kobiecie, że ma ładną bluzkę. Granicę molestowania, zachowania seksistowskiego trudno zdefiniować - w dużym stopniu jest subiektywna. W Polsce próg tego, co niedopuszczalne w relacjach damsko-męskich, jest bardzo niski. Sprośne dowcipy, gwizdanie, klepanie po tyłku, komplementowanie za cycki - to norma nawet w kręgach inteligenckich. To, co w Ameryce przynajmniej oficjalnie byłoby uznane za absolutnie niedopuszczalne, w Polsce nawet w środowiskach liberalnych czy lewicujących uchodzi za normalne - stwierdziła.
Reżyser przyznała również, że akcja #metoo poza zwiększeniem świadomości kobiet, niesie ze sobą wiele złego. Na przykład "przesadę":
Akcja #MeToo niesie z sobą ogromną zmianę świadomości kobiet. Wiele z nich nie stawiało sobie wcześniej pytań o granicę tego, na co inni mogą sobie wobec nich pozwolić. Poza tym wyznanie krzywd, które nosi się w sobie, ma ogromne terapeutyczne znaczenie. Choć oczywiście ta akcja, jak inne tego typu inicjatywy, niesie za sobą różne niebezpieczeństwa. Na przykład przesadę.
Zgadzacie się z nią?
**Herbuś o #Metoo: "Potrzebna akcja. To dotyczy każdej atrakcyjnej kobiety"
**