Sytuacja w Programie Trzecim Polskiego Radia chyba jeszcze nigdy nie była tak zła, jak obecnie. Odkąd władzę nad państwowymi mediami objął rząd Prawa i Sprawiedliwości z Trójki odeszło (lub zostało zwolnionych) kilkudziesięciu pracowników, na czele z największymi nazwiskami stacji. Niedawno głośno było o sprawie Artura Andrusa, któremu zakazano współpracy z TVN-em. Satyryk naraził się władzom radia tym, że w prześmiewczy sposób komentował w programie Szkło Kontaktowe bieżące wydarzenia polityczne, a w szczególności władzę.
Początkowo radiowiec miał nadzieję, że uda mu się wypracować z szefostwem jakiś kompromis. Najwyraźniej jednak zarząd był nieprzejednany, bo Andrus sam po 23 latach zadecydował, że opuszcza stację.
Z radiem pożegnał się także Robert Kantereit i Wojciech Zimiński, dla którego atmosfera w pracy również okazała się nie do zniesienia.
W Trójce pozostała już zaledwie garstka dziennikarzy, którzy nie boją się mówić głośno, co sądzą o nowym zarządzaniu Polskim Radiem. Wśród nich jest Wojciech Mann, który przyznaje że póki co nie odejdzie, bo czuje pewnego rodzaju odpowiedzialność przed słuchaczami. Ale zaznacza, że nie będzie się trzymał posady "za wszelką cenę". Teraz rezygnację złożył także Artur Orzech, który z Trójką związany był od lat 90. Prowadził tam autorskie programy: "Orzech i reszta", "Moje miasto nocą", "Prywatna kolekcja" czy "Trzy kontynenty". Dziennikarz podjął decyzję po wymianie zdań z szefem stacji, Wiktorem Świetlikiem, który wysłał mu maila z poleceniem "zaprzestania obrażania dziennikarzy Trójki".
Bardzo proszę o nieobrażanie innych dziennikarzy Trójki, ani za pośrednictwem mediów społecznościowych, ani w innej formie. W przeciwnym razie, z przyczyn oczywistych, będziemy musieli zakończyć współpracę z Panem Redaktorem - zagroził Świetlik.
Orzech odpowiedział mu w nocy z poniedziałku na wtorek: "Oj, przestraszyłem się. A o kogo Panu chodzi Panie Dyrektorze? Bo nikogo nie obrażam, tym bardziej w liczbie mnogiej".
Nie wiem, o co chodzi panu Świetlikowi. Przygotowuję audycje muzyczne, nie zajmuję się sprawami bieżącymi - tłumaczył potem Orzech.
W odpowiedzi Świetlik doprecyzował, że chodziło mu o prywatną korespondencję Orzecha z jednym z dziennikarzy stacji. Te słowa podziałały na dziennikarza jak płachta na byka i doprowadziły go do podjęcia ostatecznej decyzji o odejściu.
Powiedziałem dyrektorowi, że to była moja prywatna korespondencja na moim prywatnym mailu i dyrekcja Programu 3 nie powinna się nią interesować. Atmosfera przy Myśliwieckiej jest tak trudna i ciężka, że musiałem odejść - tłumaczy w rozmowie z Gazetą Wyborczą. Trzeba mieć kręgosłup.
Wygląda na to, że kłótnia z szefem była jedynie kroplą, która przelała czarę goryczy Artura. Jego problemy w Trójce zaczęły się już wcześniej, gdy autorską audycję "Zaraz Wracam" przeniesiono mu na niekorzystny czas antenowy.
Odejście Orzecha z pewnością pogorszy i tak już fatalne wyniki słuchalności Trójki. Będzie go Wam brakowało?