O młodszym aspirancie imieniem Mateusz, którego koledzy nazywają czule "Kulsonem", zrobiło się głośno w minioną sobotę. Podczas interwencji na ulicy Smolnej w Warszawie, tuż przed rozpoczęciem marszu narodowców z okazji Święta Niepodległości, jeden z funkcjonariuszy zwrócił się do niego słowami "siadaj, Kulson". Jedna z kobiet, obecnych przy interwencji zamiast "Kulson" usłyszała inne słowo na "k", powszechnie uważane za obraźliwe i poczuła się urażona. 17-sekundowy filmik z tego zdarzenia w kilka godzin stał się hitem mediów społecznościowych, wywołując dyskusję na temat brutalności i wulgarności policji.
Policjanci, broniąc się przed zarzutami, że przeklinają na służbie, zwołali konferencję prasową, na której przedstawili Kulsona, szeregowego funkcjonariusza, który w jednej chwili stał się sławny na całą Polskę.
Rzecznik stołecznej policji, Sylwester Marczak na wtorkowej konferencji tłumaczył dziennikarzom, że mamy w tym przypadku do czynienia z typowym "fake newsem". Ujawnił, że z analiz nagrania, przeprowadzonych przez policję oraz dziennikarzy, wynika, że nie padło tam obraźliwe słowo na "k", lecz jedynie pseudonim funkcjonariusza Mateusza, mogącego poszczycić się dziewięcioletnim stażem w policji. Jako dowód rzeczowy przedstawił nawet wspomnianego Mateusza, żeby cały naród mógł zobaczyć, jak wygląda.
Sam zainteresowany podkreślił, że "Kulsonem" jest tylko dla przyjaciół.
Mimo to stołeczna policja postanowiła wykorzystać jego zastrzeżony dla bliskich pseudonim oraz nieoczekiwaną sławę do pozyskania nowych rekrutów.
Na swoim twitterowym koncie umieściła ilustrację, przedstawiającą trzech funkcjonariuszy prewencji w pełnym rynsztunku z zachęcającym podpisem "Dołącz do drużyny Kulsona. Z nami rozbijesz niejeden gang".
Żeby nie pozostawić wątpliwości co do skojarzeń z "gangiem pluszaków" jednej z sieci dyskontów, policja zamieściła "dowcipne" uzupełnienie oferty.
Promocja obejmuje obywateli polskich o nieposzlakowanej opinii, korzystających z pełni praw publicznych, posiadających co najmniej średnie wykształcenie, nie skazanych prawomocnym wyrokiem sądu za przestępstwo lub przestępstwo skarbowe - można przeczytać w ogłoszeniu.
Podobno cierpiąca na braki kadrowe policja rzeczywiście jest tak zdesperowana, by powoływać się na "gang pluszaków". W programie Tak jest rozmawiali o tym były antyterrorysta Jerzy Dziewulski oraz były rzecznik policji Mariusz Sokołowski.
Dzisiaj mamy rynek pracownika, a nie pracodawcy - narzekał Sokołowski. Policja przestała być atrakcyjnym miejscem pracy. Markety proponują więcej na wejściu niż otrzymuje ktoś, kto pracuje w policji.
Zdaniem Dziewulskiego, za ten stan rzeczy odpowiada Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji, a personalnie minister Mariusz Błaszczak.
To wynika z działań szefów MSWiA, oni powinni zabiegać o to, żeby kasjerki w supermarketach nie zarabiały więcej niż policjant - wyjaśnił.
Myślicie, że Kulson zachęci kogoś do wstąpienia w szeregi Policji? Czy może raczej powinni pomyśleć o zmianie PR-owca?