Robert Pattinson przeszedł długą drogę od czasu Zmierzchu i idola nastolatek do "ambitnego" aktora. Od paru lat wybiera role głównie w niszowych filmach, które wymagają od niego więcej niż szczerzenie wampirzych zębów. 31-latek traktuje propozycje zawodowe wyjątkowo poważnie i raczej stroni od show biznesu.
W ramach promocji nowego i - jak przewidują eksperci - oscarowego filmu Good Time, Pattinson udzielił obszernego i szczerego wywiadu, w którym opowiedział o blaskach i cieniach życia na świeczniku. Aktor na łamach The Telegraph wyznał, że w Hollywood żadna ze sław nie jest do końca normalna i że sam w pewnym momencie zmuszony był poddać się terapii, gdy zdał sobie sprawę, jak bliski jest postradania zmysłów.
Praktycznie każda znana osoba z którą miałem do czynienia ma świra - przyznaje. Myślę, że to przez izolację oraz robienie i mówienie cały czas tego samego. To jest po prostu dziwne. W życiu miałem dobrych agentów i naprawdę serdecznych przyjaciół, dlatego jakoś udawało mi się zachować równowagę emocjonalną, ale jeśli tkwisz w tym światku i nie masz przyjaciół, ani życzliwych ludzi wokół siebie, możesz zupełnie zwariować. Sam w pewnym momencie trochę zwariowałem, miałem stany lękowe i przestałem odróżniać prawdę od fikcji. Do tego stopnia, że nie byłem w stanie wyjść z domu. Myśl o wychodzeniu do ludzi zupełnie mnie paraliżowała. Wtedy postanowiłem zapisać się na terapię. Moi rodzice byli przerażeni, bali się, że coś złego się ze mną dzieje. A mój terapeuta pomógł mi ubrać w słowa i przepracować te wszystkie myśli, które nie dawały mi żyć. Nie wiem jak ludzie sobie radzą bez pomocy psychologa.
Zgadzacie się z nim?
**Kaczoruk świętuje 15-lecie "kariery"! "Chciałam być w szkole i uciekłam z pierwszej sesji!"
**