Kilka tygodni temu głośno było o tym, że Polski Związek Kolarski zatrudnił bardzo drogą firmę zewnętrzną do przeprowadzenia audytu. Godzina pracy kontrolerów miała kosztować aż tysiąc złotych, a prezes Związku, Dariusz Banaszek, ostatecznie nie chciał ujawnić wyników kontroli. Od razu pojawiły się głosy, że audyt wykazał coś, co może pogrążyć PZKol. Obawy te potwierdza członek zarządu Piotr Kosmala, który w rozmowie z dziennikarzem WP Sportowych Faktów ujawnił skandaliczne informacje.
Kosmala twierdzi, że przez ostatnie lata w środowisku kolarskim dochodziło do bulwersujących nadużyć, m.in. do gwałtów, wykorzystywania seksualnego, podawania środków odurzających i zastraszania zawodników.
Wszystkiego dopuścić miała się jedna "ważna osoba w środowisku kolarskim", której nazwiska Kosmala na razie nie ujawnia.
To, czego dowiedziałem się z przedstawionych mi relacji osób poszkodowanych oraz wstępnych materiałów zgromadzonych w trakcie audytu zleconego w Polskim Związku Kolarskim, przerosło moją wyobraźnię - mówi były wiceprezes Polskiego Związku Kolarskiego. Uczestnicy tych zdarzeń poinformowali, że byli zastraszani, a dopuszczający się tych czynów nie tolerował sprzeciwu i wszystko, co się działo w grupie przez niego prowadzonej, miało w niej pozostać. (...) sprawą wkrótce zajmą się organy ścigania, więc nie ma obaw, że ten człowiek uniknie kary.
Jak mówi Kosmala, zawodniczki były szantażowane i zastraszane. Za "nieposłuszeństwo" obcinano im także pensje.
Współpracownikom oraz obsłudze mówił, że w przypadku nieposłuszeństwa uruchomi swoje kontakty i taka osoba nie znajdzie już pracy w kolarstwie. Z kolei zawodniczkom, że w razie sprzeciwu uniemożliwi im udział w ważnych imprezach sportowych, takich jak mistrzostwa świata czy igrzyska olimpijskie. Poza tym jakakolwiek niesubordynacja miała się wiązać z obcinaniem pensji - mówi Kosmala. Tak, istnieją zeznania ludzi, którzy sami odeszli ze sportu. Mieli dość zastraszania, życia w stresie, nie godzili się na dyktaturę jednego człowieka. Boją się do dzisiaj odbierać telefony, są opisy załamań psychicznych i problemów rodzinnych.
Były wiceprezes ujawnił też, że osoba, o której mowa, podawała zawodniczkom środki odurzające.
Z tych relacji jasno wynika, że dochodziło do czynności seksualnych z podopiecznymi, w tym z nieletnimi. To dopiero wierzchołek góry lodowej. W informacjach, które osoby pokrzywdzone zdecydowały się przekazać, znalazły się również takie, które dotyczą gwałtu. Były również wątki dotyczące podawania bez wiedzy poszkodowanej w połączeniu z alkoholem środka farmaceutycznego, prawdopodobnie o nazwie Stilnox. To silny środek nasenny i uspokajający, który w połączeniu z alkoholem mógł doprowadzać do utraty świadomości. Tak przynajmniej wynika z informacji jednej poszkodowanej. Po zamroczeniu następowała próba gwałtu - opowiada Kosmala. Chodzi o młodych ludzi, którzy już na początku kariery zostali zniszczeni. Zniszczeni mentalnie. (...) Z ust samych zawodników pada porównanie do sekty, w której mają ograniczoną możliwość, a wręcz zakaz kontaktowania się ze światem zewnętrznym, nawiązywania bliższych relacji, czyli pełna kontrola.
Kosmala twierdzi, że obecny prezes PZKol-u próbował zatuszować sprawę.
(...) Ostatecznie odmówił jakiejkolwiek reakcji. Mało tego, nakazał przerwanie audytu. Uważał, że sprawa jest bezprzedmiotowa, bo wydarzenia te miały mieć miejsce w przeszłości i mają charakter wyłącznie historyczny. (...) Cały czas liczyłem, że Banaszek coś z tym zrobi. A on wręcz przeciwnie. (...). Odmawiał nam prawa do przedyskutowania w sposób formalny i oficjalny tej kwestii podczas dwóch kolejnych zarządów, w tym ostatniego, który odbył się 20 listopada. Zabronił również zająć się tą sprawą Komisji Rewizyjnej, straszył konsekwencjami. Nagle prezes Banaszek postanowił przywrócić na stanowisko osobę, którą wcześniej zwolnił. Jak to usłyszałem, nie wierzyłem, że to się dzieje naprawdę. Banaszek nawet wysłał w tej sprawie pismo do ministerstwa sportu. Wygląda na to, że postanowił zatuszować najistotniejszą sprawę.
Kosmala twierdzi też, że mężczyzna, o którym mowa, dorabiał się w nielegalny sposób na zawodnikach.
(...) Osoba, o której rozmawiamy, pobierała nielegalną prowizję od nagród i kontraktów. Nielegalną, bo to wszystko trafiało bezpośrednio do jego kieszeni, bez przelewów, bez umów, bez podpisów. Na początku brał od swoich podopiecznych po 20 procent, potem już 50. Zawodnicy i inni współpracownicy mieli być instruowani, jak się mają zachowywać i co mówić przy sponsorach czy pracownikach ministerstwa sportu. Urządzane były przedstawienia, i to przez kilka dobrych lat - mówi były wiceprezes.
Z powodu zamieszania wokół Polskiego Związku Kolarskiego wycofał się jeden z głównych sponsorów, a drugi poważnie się zastanawia nad zerwaniem umowy.
Dodatkowo ministerstwo sportu postanowiło przeprowadzić kontrolę, a w Związku pojawił się komornik, który zamierza wyegzekwować prawie dziesięć milionów długu wobec Mostostalu Puławy. W grudniu ma się odbyć Nadzwyczajne Walne Zgromadzenie Delegatów, które ma zdecydować, czy na stanowisku pozostanie obecny prezes Dariusz Banaszek.
**9-letni Polak podbija świat skoków narciarskich. W Europie nie ma sobie równych
**