Do tej pory, oprócz Roberta Biedronia, wśród polityków wysokiego szczebla próżno było szukać zdeklarowanych homoseksualistów. Prezydent Słupska również nie planował swojego coming outu, ale gdy prawda wyszła na jaw nie protestował i z dumą potwierdził plotki.
Jak się okazało Biedroń swoją postawą przetarł szlaki i dodał odwagi innym, ukrywającym się dotąd politykom. Na "wyjście z szafy" zdecydował się Szymon Chojnowski, który jest drugim, najwyższym rangą samorządowcem. Polityk przyznaje, że jego coming out to tak naprawdę żadne ujawnienie, ponieważ wszyscy bliscy od dawna wiedzieli o tym, że jest gejem. Zdecydował się na publiczne oznajmienie swojej orientacji w trosce o przyszłość innych homoseksualistów, których ludzie postronni wciąż będą postrzegać jako "chorych":
Nawet chyba trudno tu mówić o wielkim "ujawnieniu", bo ujawnić to można jakąś tajemnicę, a u mnie współpracownicy wiedzą, że jestem gejem, przyjaciele i znajomi - wiedzą, rodzina - też wie. - przyznaje wiceprezydent Świdnicy i dodaje:
Tego wywiadu udzielam nie z przyczyn osobistych, tylko społecznych. Chciałbym, by homoseksualność była traktowana jak coś zwyczajnego. Po prostu cecha. Większość ludzi jest heteroseksualna, niektórzy są homo czy biseksualni i tak dalej. Żadna sensacja, ani tym bardziej nic negatywnego, raczej coś neutralnego. W mojej pracy homoseksualność ani nie pomaga, ani nie przeszkadza. Nie ma potrzeby nad nią się rozwodzić, ale też nie chcę robić z niej tematu tabu. Nie ukrywam jej, ani się jej nie wstydzę. Na niektóre imprezy miejskie, jeśli jest przewidziany udział osób towarzyszących, przychodzę czasem z moim partnerem i nie przedstawiam go jako kuzyna czy kolegi. Przedstawiam go jako mojego partnera - i na nikim nie robi to chyba większego wrażenia.
Myślicie, że idąc śladami Chojnowskiego więcej polityków zacznie walkę o równe traktowanie osób homoseksualnych?
**Stanek też krytykuje homofoba Pawlickiego: "Nie przepadam za nim od samego początku"
**