Robert Biedroń jest jednym z najpopularniejszych polityków w Polsce. Prezydent Słupska cieszy się wyjątkową sympatią nie tylko w swoim mieście. Słupszczanie są mu wdzięczni za widoczne zmiany na lepsze, jakie pojawiły się za jego kadencji - uzyskał m.in. dotacje na budowę lodowiska czy remont ponad 100 mieszkań komunalnych. Dzięki współpracy z Greenpeace udało się też zamontować w jednej ze szkół pierwszą na Pomorzu elektrownię słoneczną.
Pojawiły się nawet głosy, że polityk miałby realne szanse w walce o fotel prezydencki w najbliższych wyborach. Jego kandydaturę wspieraliby zarówno Lech Wałęsa, jak i Aleksander Kwaśniewski, który podkreśla, że porównywany do Macrona polityk ma wielkie zasługi w budowaniu w Polsce tolerancji.
Sam Biedroń raczej wyklucza start w wyborach prezydenckich i powtarza, że póki co będzie się ubiegać o reelekcję w Słupsku. Okazuje się jednak, że władze miasta mają wątpliwości, czy chciałyby widzieć Biedronia w kolejnej kadencji. Nie podoba im się bowiem fakt, że prezydent nieustannie podróżuje, a odpowiedzialność za rządzenie miastem oddał współpracownikom. Przedstawiciele rady miasta twierdzą, że zamiłowanie prezydenta do podróży jest spowodowane tym, że w Słupsku nic ciekawego się nie dzieje.
Biedroń jest bardzo sympatyczny, bystry i mądry, ale on się tutaj męczy. W Słupsku życie towarzyskie kończy się wraz z zamknięciem sklepów. A on jest przyzwyczajony do wielkiego świata, ciągnie go do parlamentu - mówi przewodnicząca rady, Beata Chrzanowska z PO w rozmowie z Newsweekiem. Co z tego, że on jest popularny, jak dla miasta niewiele z tego wynika? Nie przyszedł nawet na posiedzenie rady zwołane na jego wniosek, by zwiększyć pieniądze na budżet obywatelski. Wolał jechać na otwarcie roku akademickiego do Koszalina.
Chrzanowska dodaje, że o decyzjach Biedronia dowiaduje się z... konferencji prasowych.
Przynajmniej wiadomo, że jest wtedy w pracy, bo później zwykle - mówi.
Członkowie rady zarzucają też prezydentowi przywiązanie do drogich gadżetów i "światowego luksusu". Nie podoba im się, że w gabinecie umieścił sobie biurko z podnoszonym blatem, a ze ściany... zdjął krzyż, który zastąpił obrazem. Denerwuje ich też to, że choć twierdził, że przesiądzie się z limuzyny na rower, i tak porusza się głównie samochodem.
To picer. Ze dwa razy widziałem go na rowerze, ale tylko wtedy, jak w pobliżu były telewizyjne kamery. Samochodem jeździ na lotnisko, gdy lata do Warszawy albo w dalsze podróże - zdradza tygodnikowi Jacek Aleksander.
Jak podaje gazeta, przez trzy lata polityk spędził w delegacjach 206 dni, zarówno w podróżach po Polsce, jak i za granicą - odwiedził ponad 20 krajów. Biedroń odpiera te zarzuty, tłumacząc, że w trakcie wyjazdów załatwia ważne dla Słupska sprawy, m.in. europejskie dotacje.