Media w całej Polsce od kilku dni informowały o skandalu, który miał miejsce podczas ceremonii pogrzebowej Aliny Janowskiej. Krótko po pogrzebie ktoś miał ukraść poduszkę z leżącymi na niej odznaczeniami należącymi do aktorki. Janowska została odznaczona Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski, Złotym Medalem "Zasłużony Kulturze Gloria Artis", Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski i Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski. Aktorka żartowała, że nie zasłużyła na żadne z tych odznaczeń, a dostała je "z rozdzielnika, jak leci".
Całą sprawę gorzko skomentował dziennikarz Newsweeka:
W czasie uroczystości pogrzebowych zostały ukradzione z poduszki nad grobem odznaczenia tej wspaniałej, niezapomnianej aktorki. Trudno wejść w głowę każdego złodzieja, ale zdarzenie, o którym piszę, wymyka się możliwości jakiegokolwiek komentarza. Ciężko jest też przypisać złodziejom jakieś barwy polityczne, bo wydaje mi się, że działają w każdej formacji - napisał w obszernym felietonie.
Jak się okazało, nie kradzież była powodem zniknięcia orderów. Komenda Stołeczna Policji poinformowała, że wszystkie odznaczenia zostały odnalezione i wrócą do rodziny, a kradzież nie miała miejsca.
Odznaczenia, które miały zostać skradzione znad grobu Aliny Janowskiej, odnalazły się i wrócą do rodziny. Przez przypadek pozostawił je po pogrzebie syn aktorki; torbę z pamiątkami odnalazły dwie starsze osoby i oddały księdzu - powiedział Polskiej Agencji Prasowej Mariusz Mrozek z KSP. W związku z tym, że znalazły torbę zostały przesłuchane. Materiały z tego przesłuchania zostaną przesłane do prokuratury - dodał.
Policja nieoficjalnie poinformowała, że po przesłuchaniu świadków nic nie wskazuje na to, aby jakakolwiek kradzież miała miejsce. Zdarzenie opisują jako "nieporozumienie".
**Łukaszewicz, Mozil i Gliński na pogrzebie Aliny Janowskiej
**