Wczoraj na festiwalu w Sopocie odbył się konkurs o Bursztynowego Słowika. W półfinale zaprezentowało się pięć polskich zespołów. Największe emocje wzbudził wytęp Natalii Lesz, która wykonała piosenkę Power of Attraction. Wystrojona bananówa nie zachwyciła sędziów, którzy bardzo ostro skrytykowali jej występ.
Robert Kozyra otwarcie powiedział, że córeczka bogatego tatusia nie umie w ogóle śpiewać i tańczyć. Na koniec dodał, że wstyd mu, że "ktoś taki pojawił się na deskach sopockiego amfiteatru". Natomiast Małgorzata Walewska uznała, że Natalia ma patykowate nogi i to cud, że ich nie połamała w trakcie występu.
Nie połamała ich, bo przez cały występ stała sztywno na scenie. Dopiero pod koniec przypomniała sobie, że jest coś takiego jak ruch sceniczny i zaczęła się wyginać. Lesz skończyła szkołę baletową, więc chyba stać ją na trochę więcej.
W komentarzach po występie Natalii pojawiły się opinie porównujące ją do słynnej kompromitacji Mandaryny z 2005 roku. Myślicie, że wypadła aż tak źle? Naszym zdaniem poziom żenady Marty Wiśniewskiej jest nieosiągalny. No, chyba że dla jej byłego męża.